1 of 49

Tadeusz Swadzyniak. cichy54@gmail.com

2 of 49

Historia Łabędzi Niemych, a wszczególności jednego z nich, młodego Łabędzia, któremu nadałem imię PUŚEK. Będąc po raz pierwszy zimą w Parku nad rzeka Redą, nie znalazłem go, w Piątek przyszedł do mnie bardzo blisko i dostał porządny posiłek. Reszta także, potem zjawiły się Mewy Kaczki i Kawki. Każde z nich znalazło dla siebie kąsek. Kiedy nie jest mroźno, one potrzebują mniejszą ilość pokarmu by ogrzewać swe ciała, także Kaczki szukają czegoś w zaroślach po drugiej stronie rzeki. Jak się potem okazało, Rodzinka, składająca się z Mamy Taty i czwórki rodzeństwa, odrzuciło czwartego Łabędzia, faworyzując trójkę, nie opuszczając ich na krok. natomiast czwartego, szczypały i przeganiały, rodzice jak i rodzeństwo. Tak więc Puśek. utrzymuje duży dystans od reszty, jednak bardzo chce być nimi, ale one go odrzucają.

Tak bardzo mi żal, Puśka, jest taki bezradny. Bardzo boleśnie odczuwam cierpienie "Braci mniejszych". Poszukuje ciepła wśród swych bliskich, ale Go nie akceptują, i izolują od reszty rodzeństwa. Ptaki także potrzebują miłości. Obserwowałem Mamę Kruka ze swym synkiem, siedzącym na ziemi. Z początku głaskał ją dziobem po jej piersi, a potem ona objęła szyją jego szyję i tak długo stali, na otwartym terenie nieużytków. Przez lornetkę nie mogłem obserwować dłużej, ponieważ oczy mi zaszły łzami. Bardzo długo miałem w oczach ten widok.

Byłem zaszokowany, takim podejściem rodziców i rodzeństwa do czwartego potomstwa Puśka. On teraz dobrze sobie radzi, widać po jego posturze, jest wduży i pięknie opierzony. Już myślałem, że moje dłonie są największe, ale jego nogi z płetwami to naprawdę wielkie okazy. Ludzie przynoszą im jedzenie, także i On się posila. W piątek Puśek siedział ze mną na piasku, a reszta Łabędzi pływała w wodzie, jadł spokojnie, choć miedzy nami była bliska odległość, małe Kaczuszki szybko między nami zbierały to, co spadło mu z dzioba. Jak będzie dorosły, może znaleźć wybrankę, i wtedy będzie kochał i będzie kochany. Z tak małą niepełnosprawnością da sobie doskonale radę, a instynkt przetrwania będzie silniejszy od strachu, i będzie dbał o rodzinę by mieć potomstwo. Będę śledził jego losy, może uda mi się do niego zbliżyć, by nawiązać Kontakt Mentalny, by teraz jako dorodny pisklak, nie czuł się odrzucony. Czas pokaże jak będzie. Dlaczego piszę o nawiązaniu niewidzialnej więzi z Puśkiem, zwanej Kontaktem Mentalnym. Ponieważ z nim ,jak z jakim kolwiek odrzuconym zwierzęciem, czy na przykład porzuconym Psem, nawiązuje się coś, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Jeśli mi się uda, to choć Puśiek jest dzikim ptakiem i sam decyduje o swoim losie, można mu w pewien sposób zapewnić bardziej znośne dzieciństwo. Co nie przeszkodzi mu, by dalej stawał się niezależny. Owszem, kiedy by był zabrany z jego naturalnego środowiska i

3 of 49

4 of 49

5 of 49

miał tylko stały kontakt z człowiekiem, mógł by się przystosować do nowych warunków. I zatracić instynkt samo zachowawczy, jaki kieruje nim na wolności. Choć każdy gatunek zwierzęcia reaguje inaczej. Natomiast kiedy jest na wolności, a ja daję mu miłość ciepło i poczucie bezpieczeństwa, nie zmieni to jego naturalnych odruchów. Co okazuje w kontakcie ze mną, po pobraniu pokarmu z dłoni, potem utrzymuje kontakt na odległość, około trzech metrów. Ale żywo reaguje na to jak rozmawiam do niego. Kiedy byłem po raz pierwszy w zimie w Parku, podobnie rozmawiałem z Trójką potomstwa, Łabędzi, którym dawałem chleb. Mama nie odzywała się, natomiast wszystkie trzy "gaworzyły" - (chrumkały), kiedy do nich mówiłem. Natomiast Puśka nie było widać. Teraz wiem gdzie go szukać.Także mnie wzruszają zachowania ptaków, w mieszkaniu, jak i na łonie Natury. Ich wielka miłość, czy mądrość. Kiedy posiadłem wiedzę, o tworzeniu gestów przez zwierzęta, w celu komunikacji ze sobą, czy z człowiekiem. W inny sposób patrzę na ich zachowania i życie codzienne. W reportażu "Ptasi ogród", powiedziałem, że ludzie uważają, że ptaki powinny żyć na wolności, a jeśli nie mają takiej możliwości, mają umierać. Nie zgadzam się z tym, ponieważ ja ratując ptaki, jestem świadkiem ich jakże trudnej i długiej walki o życie, nie ważne w jaki otoczeniu, najpierw jest walka o życie. Tak pragną żyć. Nawet w zmienionych warunkach, do których szybko się przystosowują. Ale nie ja, będę decydować która istota ma żyć a która nie, ponieważ nie ja dałem im życie. Jestem tak samo, jak i one tylko najmniejszym elementem Wielkiej Matki Natury, i moim zadaniem jest zrozumieć i służyć pomocą, a nie wydawać wyroki.

Dostrzegam to, czego inni ludzie nie widzą, ponieważ nie wiedzą na co zwracać uwagę. Z czasem coraz bardziej widzę jakie to bardzo proste i "magiczne" zarazem. W poniedziałek, miałem jeszcze jeden dowód, jak moje emocje są odbierane przez ptaki.

Pojechałem do Puśka, Dziś miałem do wykonania doświadczenie, które miało rzutować na dalszy przebieg mojego kontaktu z Nim. Chciałem się bardziej do niego zbliżyć, ale nie wiedziałem jak zareaguje. Byłem mocno zdenerwowany i spięty. Kiedy podjechałem do rzeki. Szukałem Go, ponieważ Łabędzia rodzinka pływała razem obok przystani kajakowej. Po chwili ukazała się postać Puśka. Zaraz za przystanią, jest bardzo niski poziom brzegu, z małym murkiem u samej linii wody. Tam był Puśek.

Wózek pozostawiłem z dala od przystani, wraz z suczką, która weszła na siedzenie i spokojnie siedziała, widząc, że jestem niedaleko. Usiadłem na piasku u samej linii wody, przy niskim murku, oddzielającym wodę od piaszczystego brzegu. Wołałem Puśka. Podpływał do mnie. I kiedy był już

.

6 of 49

blisko, zatrzymał się i podniósł głowę do góry, z wyciągniętą szyją, zaczął syczeć!. Stał około półtora metra ode mnie. Zacząłem mówić do niego, śpiewnym, cichym, łagodnym głosem: "Puśulka, nie bój się, dostaniesz amku". "Nie bój się, mój śliczny". Pokazałem mu kawałek pszennego chleba. Miałem uczucie, że właśnie pszenny chleb będzie mu smakował.

Patrzyliśmy na siebie chwilę. Pragnąłem go przytulić, by ulżyć mu w cierpieniu psychicznym, jakiego doznaje. Puśek opuścił szyję i przestał syczeć. Cały czas patrzył na mnie. wyciągnąłem rękę z kawałkiem chleba, zbliżył głowę w kierunku dłoni i po chwili zawahania, szybkim ruchem chwycił chleb i cofnął głowę. Zauważył, że pokarm jest suchy, tak więc pokazał mi gest, identyczny, jak to robi moja Wrona. Kiedy dostaje potarty ser. Każdy kęs macza w wodzie by łatwiej można było przełykać. Puśek zrobił to także. Zrozumiałem, że pokazuje mi, iż podawany pokarm jest dla niego lepszy, kiedy może każdy kęs maczać w wodzie. Wiedziałem, że należ karmić go na wodzie, a nie na nabrzeżu, gdzie wody nie ma, i każdy kęs jest trudny do przełykania. Podałem mu drugi i trzeci, także szybkim ruchem zabierał z dłoni. Cały czas mówiłem do niego. W pewnym momencie wstał i podszedł jeszcze pół metra i usiadł. Tak że miał możliwość maczania chleba w wodzie, ale był niecały metr ode mnie. Jego ruchy teraz stawały się spokojne, brał każdy kawałek, do dzioba, i maczając go w wodzie zjadał. Kiedy zabierałem następną porcję chleba, kątem oka zauważyłem, że niedaleko nas na chodniku stoi starszy pan i obserwuje nas. Puśek jeszcze pobrał kilka dużych kęsów, i następnie odpłynął nieco, ponieważ stado wygłodniałych Mew, wydzierało mu najdrobniejsze kawałki chleba, które spadały do wody. Podjadł sobie. Jednak kiedy zawołałem :"Puśek choć amku", podpłynął na odległość półtora metra, ale już nie chciał brać z ręki. Podawałem mu na wodę, to zjadał, ale widać było, że jest najedzony. Stadko Łabędzi trzymało się z dala od niego, na drugim brzegu rzeki. Powoli podpływał w ich kierunku. Udałem się teraz na przystań kajakową, by zwabić Łabędzie do jedzenia. Kiedy zbliżyłem się do nich, cała piątka przypłynęła do mnie, dawałem im chleb, z nabrzeża. Sprawdzając, czy także one podejmą go z ręki. Tylko Tata Łabędź podpłynął, ale długo się wahał, by w końcu odstąpić od zabrania kęsa chleba. Reszta utrzymywała dystans około dwóch metrów ode mnie. Natomiast kiedy trójka młodych dostawała chleb - po chwili "gaworzyła". Rodzice tylko obserwowali sytuację, posilając się także z nimi. Kiedy się najadły oddaliły się nieco od przystani, a tata Łabędź widząc że Pusiek korzystając z tego, że gromadka była zajęta jedzeniem, zbliżył się do nich, zaczął płynąć w jego kierunku. Puśek zaraz zawrócił utrzymując dystans około dwudziestu metrów. Potem rodzinka popłynęła na drugą stronę rzeki, by przesiadywać w swoim ulubionym miejscu. Puśek

7 of 49

utrzymywał dwudziesto-metrową odległość od nich pływając u brzegu rzeki. Towarzyszyły mu dwie malutkie Mewy.

8 of 49

9 of 49

Tak więc pierwsze doświadczenie z Puśkiem powiodło się, czas pokaże jak będzie dalej. Widzę że ufa mi, a to najważniejsze. Doskonale rozgranicza zachowania ludzi. Byłem wczoraj u niego, jak zawsze po zawołaniu, podpłynął do mnie ale nie od razu. Zatrzymał się na odległości około trzech metrów, i obserwował mnie. Cały czas mówiłem do niego, dopiero wtedy podpłynął bliżej i dziś spokojnie brał pokarm z dłoni. Co mnie zaskoczyło, po raz pierwszy zaczął "gaworzyć", kiedy po namoczeniu kęsa w wodzie, podpływał po następny. To dobry znak, że czuje się dobrze w moim towarzystwie. Po pewnym czasie, przechodził zbyt blisko młody mężczyzna obrzeżem, Puśek od razu zareagował, szybko oddalił się na środek rzeki. Obejrzałem się, co Go tak zaniepokoiło?, mężczyzna nadal szedł około kilku metrów od brzegu. Po chwili zawołałem go ponownie, podpłynął ostrożnie. Kiedy to momentalnie wyprostował sylwetkę, podniósł skrzydła i obrócił się o 180 stopni, wydając okrzyk, bardzo szybko oddalił się od brzegu. Niedaleko przystani jakieś 50 - 60 metrów biegł wałęsający się ubrudzony w błocie wielki pies. Nie wiem jak Puśek go zobaczył, ponieważ był poniżej widoku na ten teren. Reaguje bardzo spontanicznie na złe i dobre zdarzenia. Po tym incydencie, kiedy był już najedzony, podawanie mu każdego kęsa pokarmu, ignorował , dając pierwszeństwo Kaczuszkom, które bardzo lubią z nim przebywać. To może także daje mu komfort, bycia wśród innych ptaków, które nie wypędzają go. Puśek, to inteligentny ptak, tylko w mroźne dni, zjada więcej, kiedy robi się ciepło, je tyle ile potrzebuje, nic nad to. Jak już pisałem, ptaki kierują się Podświadomością, a nie Świadomością jak ludzie, i jeśli jest pokarm, to trzeba zabierać wszystko.

Każdego dnia teraz przylatują do Ptasiego Ogrodu, dwie Kanie Rude, już widząc, że jestem, krążą bardzo blisko, czekają, bym odszedł z tamtąd, siadają przy wyłożonym mięsie, i nie zabierają go, zjadają tyle ile potrzebują, potem chwilę odpoczywają, przed odlotem, zawsze robią kupkę, by każdy zbędny balast nie utrudniał, poderwanie się olbrzymiego ciała ptaka, w dodatku obciążonego pokarmem. Duże ptaki mają trudność z poderwaniem się do lotu. Waga robi swoje. Odlatują nisko nad ziemią. Zwierzęta zdrowe nie znają uczucia pazerności. Nie najadają się na zapas.

Wykładanie mięsa zimą Ptakom drapieżnym, ma na calu dawanie równych szans przeżycia innym ptakom, które padały by ofiara Ptaka drapieżnego. Latem to już muszą się stosować do zasad Wielkiej Matki Natury, i moja ingerencja jest zbyteczna. Dziś schowaliśmy się za nabrzeżem kajakowym, i Puśek zajadał sobie spokojnie. Jednak po czasie rodzinka Łabędzi wyczuła moją obecność, i kiedy Puśek był najedzony i odpłynął ode mnie na odległość około trzech metrów, podpłynęły także do mnie. On zaś usunął się z dala od rodzinki Łabędzi, która zajadała pokarm, a

10 of 49

rodzeństwo "gaworzyło". Tata Łabędź co chwile odganiał Puśka, który w tym czasie, wykorzystywał zajęcie się rodzinki pokarmem, podpłynął nico bliżej. Kiedy rodzinka Łabędzi najadła się, odpłynęła bliżej swego ulubionego miejsca. Natomiast Puśek, podpłynął do mnie na odległość około trzech metrów. I tam stanął, jak "zacumowany" z dala od brzegu. Mówiłem do niego cały czas. Sprawdzając na jakie słowa, i związane z nimi emocje i intencje, będzie reagował. Sięgnąłem do pamięci, jakie używam do moich ptaków domu, czy w Ptasim Ogrodzie. Kiedy przylatuje malutki Rudzik. I siada niedaleko mnie na gałęzi. W wtedy zobaczyłem to!, czego słowami nie da się w obrazowy sposób opowiedzieć, nikt mi w to nie uwierzy. Dlatego włączyłem kamerkę i nagrywałem filmiki. Puśek stał się bardziej ożywiony, kiedy do niego cały czas mówiłem. Jaki to jest śliczny, i mądry, Zaczął czyścić sobie piórka, co jakiś czas spoglądał na mnie. (Identycznie robi to moja Wrona). Trwała to bardzo długo. Ustawił się do mnie bokiem głową głaskał skrzydło, a potem podniósł lewą nóżkę aż na plecy i co jakiś czas machał ją. Potem powracał do oczyszczania skrzydła i po pewnym czasie ponownie machał nóżką w powietrzu. Nie zmieniał miejsca na wodzie. Kiedy przestałem mówić, powrócił do postawy normalnej. Kiedy oddalałem się, Puśek spoglądał na mnie cały czas, otoczony kaczuszkami.

ŁABĘDZIE NIEME Z POTOMSTWEM.

Ludzie przychodzą z dziećmi na przystań czy na brzeg, karmić Łabędzie. Nie wiedzą jednak, że kiedy posiadają one potomstwo, rodzice są bardziej czujni, jak w resztę okresu życia.

Tata Łabędź, jest bardzo wyczulony na to, by któremuś z jego faworyzowanych piskląt, nie zdarzyła się krzywda. Kiedy ludzie stoją na łagodnym brzegu, a dzieci krzyczą, i wymachują np, parasolkami w kierunku Łabędzi, Tata ich może odebrać to jako zagrożenie. Wyjdzie na brzeg i boleśnie "przetrzepie skórę" dorosłemu, nie mówiąc już o dziecku. Mocno szczypie i uderza skrzydłami. W Wejherowskim Parku, widziałem, jak Łabędź "przetrzepał skórę", chłopcu, który biegiem zbyt blisko podleciał do siedzących na murawie młodych potomków. Musiał uciekać, ale co dostał, to dostał. Wtedy widziałem jaką bronią dysponuje ten piękny ptak. Należy spokojnie bez hałasu przybyć i karmić je z wysokiego brzegu, najlepiej z mostku, gdzie jest bezpieczniej. To!, że one są tutaj, nie

11 of 49

One także lubią ciszę, i wtedy można obserwować jak się zachowują, cieszą nasze oczy, choć Puśek cieczy moje najbardziej. Już jutro ponownie Go zobaczę. Nie wiem co w nim jest takiego, ale "oczarował mnie", choć Kania Ruda, Kruk, czy moje inne ptaszki, są dla mnie bardzo ważne, także i On stał się bardzo ważny. Może z tego powodu, że pragnę mu zapewnić spokojne dzieciństwo.

Obserwując Łabędzie, trudno mi było uwierzyć w tak odmienne zachowania rodziców do swego potomstwa. Raczej w ich obronie oddają życie, a nie odrzucają, jedne z piskląt. Nie pasuje mi wygląd Puśka co do reszty "rodzeństwa". Wygląda nieco inaczej, ma nieco dłuższą szyję, oraz jaśniejsze upierzenie, co nie jest naturalne wśród ptaków. Wszystkie młode mają takiej samej barwy upierzenie. Także i tu, cała trójka młodych Łabędzi ma ciemniejsze upierzenie, ale równe dla wszystkich.

Także kiedy zacząłem bywać blisko Łabędzi. Puśek podpływa do mnie, ale zaczyna stawać się pewniejszy siebie, już ma stale podniesiona głowę, na swej smukłej szyi. Jednego dnia zauważyłem inne zdarzenie, na oczku wodnym przy wejściu do parku od południowej strony, pływał młody dorodny Łabędź, wokoło niego nie było rodziców. Był sam, ale barwę upierzenia miał także jasną jak Puśek. To mi dało do myślenia, że Puśek nie jest odrzuconym pisklęciem, ale przyłączył się do rodziny łabędziej, na rzece Redzie. Dlatego taka reakcja rodzeństwa i rodziców tamtej rodziny. W zależności od dnia, inaczej się zachowują, wobec "przybranego brata". Widać jednak, że nie bardzo akceptują jego obecność, to w chwili zagrożenia. (Jakiś człowiek łamał wielkie konary przybrzeżnego drzewa, oddalały się w grupie z tego terenu, pozwalając Puśkowi na bliższy kontakt, płynęły do zatoczki na zakręcie rzeki, gdzie zatrzymały się. Każdego dnia inaczej się zachowują co do "przybysza" jakim jest Puśek. Jednego dnia są

świadczy o tym, że muszą być atrakcją "wesołego miasteczka". Są u siebie, przystosowały się do nowego środowiska i dajmy im także spokojnie mieszkać. Tak jak nie lubimy, gdy sąsiad obok zakłóca nam spokój.

Straszna prawda o Puśku. 15. luty 2013.

12 of 49

bardzo tolerancyjne wobec Puśka, i On razem pływa z młodymi, drugiego dnia są bardziej zdystansowane, i choć nie okazują agresji wobec niego, podpływają w jego kierunku. On zaś oddala się na bezpieczną odległość. Jednak kiedy jestem z nimi. Puśek czuje się bezpieczny, ponieważ wyszedł na brzeg, i blisko mnie czyścił sobie piórka, a następnie wyprostował skrzydła, ma imponujące. Także "Gieroj" (największy z trójki rodzeństwa nie dokuczał mu, i także na brzegu obok niego czyścił piórka. Łabędzie mi ufają. Kiedy karmię ich potomstwo, pozostawiają je tylko ze mną, a same odpływają z dala od nich. Kiedy się wszystkie najedzą, wraz z Puśkiem, odpływają razem w kierunku rodziców.

Obserwowałem zachowania ludzi którzy przychodzą je karmić, czasami ptaki te obawiając się o swoje potomstwo, ostrzegawczo syczą!. Należy zachować spokój, to ptaki nie będą ostrzegawczo dawały do zrozumienia, by zbytnio się do nich nie zbliżać.

Wykonałem wywiad z pobliskimi mieszkańcami i osobami przychodzącymi do Parku, odnośnie ilości Łabędzi, i tego samotnego łabędziego pisklaka w oczku wodnym, którego często widują wieczorem jak wychodzi z zarośli na chodnik w kierunku ul. Kazimierskiej. Jak powiedział jeden z mężczyzn, tu przedtem była duża grupka Łabędzi dorosłych i piskląt. Teraz udały się gdzieś indziej. Jednak nie dawało mi to spokoju, gdzie są rodzice tych dwóch pisklaków, z których jeden jest Puśkiem?.

Opis niedawnego zdarzenia:

Przechodził zbyt blisko młody mężczyzna obrzeżem, Puśek od razu zareagował, szybko oddalił się na środek rzeki. Obejrzałem się, co Go tak zaniepokoiło?, mężczyzna nadal szedł około kilku metrów od brzegu. Po chwili zawołałem go ponownie, podpłynął ostrożnie. Kiedy to momentalnie podniósł skrzydła i obrócił się o 180 stopni, wydając okrzyk, bardzo szybko oddalił się od brzegu. Niedaleko przystani jakieś 50 - 60 metrów biegł wałęsający się ubrudzony w błocie wielki pies. Nie wiem jak Puśek go zobaczył, ponieważ był poniżej widoku na ten teren.

To zachowanie było dla mnie nietypowe, ponieważ reakcja Puśka była bardzo wyrazista i nerwowa. Był na poziomie wody, a wielki wałęsający się pies o dwa metry powyżej, i oddalony od niego około 60 metrów.

Dziś w rozmowie o ptakach z wędkarzem łowiącym ryby na rzece Redzie, dowiedziałem się strasznej rzeczy. Na brzegu rzeki, na poziomie osiedla M. Buczka w kierunku Wejherowa, zauważył dorosłego Łabędzia z odgryzioną szyją. Czyżby to jeden z rodziców Puśka?. On mógł nawet sam widzieć oprawcę jego rodzica, i uciekał nurtem rzeki, aż dotarł do Parku, gdzie spotkał rodzinkę Łabędzi i zatrzymał się z nimi. To najbardziej prawdopodobne.

.

13 of 49

14 of 49

15 of 49

Częste kontakty z nim, jak i Jego opiekunami mimo woli, choć niechętnymi z początku, ukazują, że sytuacja się bardzo powoli normalizuje. Puśek choć nie chętnie, jest akceptowany przez rodzinę. Nagrywane materiały filmowe i komputerowa analiza zachowań szóstki Łabędzi ukazuje, że czas działa na korzyść wspólnej akceptacji i choć nie zostanie zaadaptowany, to może z nimi przebywać, i coraz częściej Rodzice pozwalają mu, być blisko swego potomstwa. Są spokojne i ufają mi. Tak więc mogę z nimi mieć bardzo bliski kontakt.

Zauważyłem, że prawdopodobnie niechęć związana jest z wykarmianiem piskląt, dlatego Rodzice martwią się by ich potomstwo miało zapewniony dostęp do pokarmu. Odganiają dodatkowego amatora zjadającego zasoby pokarmowe. Jednak kiedy zacząłem wykładać im pokarm, Rodzice obserwują mnie i sami także się posilają. Teraz kojarz ą mnie z sytością i dostatkiem włąśnie tego elementu pokarmowego, choć w trakcie zjadania chleba, cała gromadka, jeszcze nurkuje głowni do dna rzeki i coś wybiera z piasku. Uzupełniały także czym innym, treść podawaną im z brzegu. Kiedy karmie trójkę maluchów i Puśka nieopodal; pływającego, Rodzice coraz częściej odpływają od swego potomstwa do zatoczki, i z daleka obserwują je. Czwórka pisklaków po najedzeniu się powraca do zatoczki, gdzie są Rodzice. Puśek już przyzwyczaił się do sytuacji, kiedy musi być opodal a nie z nimi, choć są dni, że jest razem z wszystkimi. Rodzice nie przejawiają agresji do niego, ale gestem podpłynięcia, dają mu do zrozumienia, żeby zwiększył odległość. Puśek to akceptuje, ale coraz częściej robi uniki zbliżając się do trójki piskląt. I spokojnie czyści sobie piórka, jak reszta. Rodzice łabędzi wtedy nie reagują.

Kiedy podjechałem i zawołałem: "Puśki chodźcie jeść. kierując się do płaskiego brzegu kąpieliska. Po kilkakrotnym zawołaniu. Gromada Łabędzi zebrała się w grupkę i płynęły w moją stronę. Puśek jako ostatni. Zaraz "ziupkały" ziarno pszenicy. I dziś zauważyłem że Puśek zbliżył się do Tatulka, nawet jadły razem. Tatulek akceptuje jego obecność przy nim. A dziś podszedł do mnie bardzo blisko i kiedy skierowałem do niego kęs chleba, wyciągnął nieco głowę do przodu, ale nie zabrał pokarmu.

Puśek zaakceptowany przez Łabędzie. 26. luty .2013.

16 of 49

Jednak po położeniu na wodę zaraz zjadł. Z obserwacji wiem, co lubią, a czego nie.

Tak więc staram się tworzyć takie gesty, które szybko pojmują i akceptują. Tatulek już wie, ze Go tak nazywam i reaguje na to zawołanie nawet z odległości, podnosząc wysoko głowę. Dziś zrobił na mnie wrażenie, podpływając tak bardzo blisko, i obserwuje mnie co robię, jego oczy cały czas obserwują moje gesty. Staje się spokojny i ufny. Nie syczy ostrzegawczo, jak za pierwszym razem, kiedyśmy się poznawali.

Co mnie cieszy, taki bliski kontakt istnieje tylko w trakcie podawania pokarmu, potem wszystkie oddalają się na bezpieczną odległość i płyną do zatoczki. A Puśek jeszcze chwilę pozostaje ze mną, zajadając ziarno i chleb. (Uwielbia jeden gatunek), dawałem mu na zmianę jeden i potem drugi, wziął w dziób i upuszczał wyczuwając podmiankę, pozostawiając go na wodzie. Ulubiony zaś zjadał od razu. Fotografia poniżej przedztawia Puśka, jak śpi opodal Tatulka. Taki stan zaobserwowałem po raz pierwszy. Reszta także spokojnie wykonywała toalety swego ciała, oczyszczając piórka. Puśek czuje się bezpieczny opodal Tatulka, dlatego po obfitym najedzeniu się ziarna, chleba i jeszcze czegoś, co "ziupkują" z dna rzeki nurkując w miejscu podawania pokarmu. Lekko go zmorzyło i uciął sobie drzemkę.

17 of 49

18 of 49

19 of 49

Puśek jest Puśą.

W Piatek 1. marca 2013.r. około południa przybyłem do Parku, już z daleka obserwowałem gdzie jest rodzina Puśków. Przy mostku zauważyłem tylko rodziców, potomstwa nie było. Długo się rozglądałem, ale panowała martwa cisza. Pomyślałem, co mogło się stać!. To są duże ptaki. Nagle z zakrętu wyłania się gromadka potomstwa. Podpływały przy brzegu pod prąd rzeki na dużą odległość, by potem wraz z wartkim nurtem środkiem rzeki pędzić całą gromadą w stronę zakrętu przy zatoczce. Byłem zdziwiony, ponieważ Puśi nie było można odróżnić od pozostałych, płynęły w dużym skupisku. Dziś ich nie musiałem wołać. Rodzice i potomstwo od razu przybyło na płytki fragment plaży, gdzie siedziałem na brzegu i dałem im ziarna pszenicy, ale specjalnie nie były nią zainteresowane, przyniosłem im pszenny chleb, który rozdzielałem z bliskiej odległości, ponieważ Mewy były dziś bezlitosne, zabierały na siłę niedawno upieczony chleb. Tatulek jak zawsze opanowany, dziś przyszedł blisko mnie, a cała trójka wraz z Mamulką, jadła wielkie kęsy, mocząc je w wodzie. Puśa choć nie była przez nikogo odganiana, Pozwalała swym przybranym rodzicom i rodzeństwu być w samym centrum uwagi, sama zaś, podpływała bokiem, robiąc uniki przez natarczywe zachowanie Mew. To nie była sielanka, ale walka o pokarm. Szybko zniknęły dwa bochenki. I wszystkie odpłynęły, ku zatoczce, ale rodzina skierowała się w stronę rozwidlenia rzeki, gdzie na płaskim brzegu przy czcinach, zatrzymała się. Ale wszystkie maluchy były w grupie, choć Puśa bardziej trzymała się przy rodzicach, ponieważ Mamulka już jej nie przeganiała. W tym dniu długo trwałe obserwacje dowodziły, że została zaakceptowana. Nie wiedziałem co się stało, że nastapiła taka radykalna poprawa kontaktu. Potem Puśa zaczęła się wygłupiać na wodzie, zanurzała pod wodę, obracała brzuchem do góry. Gieroj widząc to także zaczął identycznie się zachowywać , naśladować ją, potem oboje szaleli po wodzie. On podrywał się z rozpostartymi skrzydłami, machając, biegł po wodzie w jej stronę. Kiedy był blisko, ona także robiła to samo co on i potem uspokajali się na chwile. Po takiej długiej zabawie Puśa. przypłynęła do mnie na płaski brzeg, w odległości dwóch metrów towarzyszył jej Gieroj. Teraz nie było Mew, spokojnie pobierała pszenny chleb. Ale nie z ręki, tylko utrzymywała pół metrową odległość ode mnie. Oboje siedzieli na płytkim brzegu. Reszta nie ruszała się z miejsca przy czcinach, wygrzewając się w słońcu.

WIELKA PRZEMIANA. Piątek 1. marca 2013.

20 of 49

Kiedy się najedli, Puśa wyszła na brzeg i stojąc obok mnie zaczęła toaletę czyszczenia piórek. Gieroj był od niej około półtora metra. Oboje spokojnie stali i misternie układali każde piórko. Kiedy zobaczyłem Puśę dziś, była jakaś inna, wyróżniała się od reszty przybranego rodzeństwa, miała postawione skrzydła w pałąki, jak robią to dorosłe osobniki w godach. Czyżby stała się nie obojętna Gierojowi, i rozkwitała młodzieńcza miłość?. Po zachowaniu Puśi, Gieroja, a także jego rodziny, wszystko na to wskazywało. Byłem bardzo szczęśliwy widząc jak radosna jest Puśa. Że udało się to wszystko co zaplanowałem, w tak krótkim czasie. To niebywały sukces. Mogąc patrzeć, że Puśa ma przybraną rodzinę, ale i swego wybrańca opiekuna Gieroja. Przechodził młody mężczyzna daleko od brzegu. Puśa, patrzyła z Gierojem w jego stronę, i choć mówiłem do nich, "nie bójcie się". skierowała się ku wodzie i zanurzyła, oddalając od brzegu, zaraz za nią podążał Gieroj. Płynęli do reszty Łabędzi po drugiej stronie rzeki.

W domu otwierając płócienną torbę ujrzałem duże piórko Puśi, leżące na dnie. Choć było delikatne, nie uległo deformacji. Wziąłem je do dłoni i pocierałem drugą po aksamitnej powierzchni pióra. Od razu w oczach stanął obraz radosnych popisów w wodzie Puśi i Gieroja oraz jak oboje siedzą na piaszczystym brzegu spokojne i ufne układają piórka.

To był ostatni widok jaki zapamiętałem z życia Łabędziej rodziny Puśków. Tego samego dnia późnym wieczorem wszystkie oddaliły się, płynąc z nurtem rzeki, w stronę rezerwatu "BEKA".

21 of 49

22 of 49

23 of 49

24 of 49

25 of 49

26 of 49

27 of 49

28 of 49

29 of 49

= GIEROJ I PUŚA POWRÓCILI. ?= 24, Grudzień 2013.

Na początku pragnę podziękować wszystkim za e-maile oraz wiadomości na Forum. O 11:00 pojechałem do Parku, z bijącym sercem, niczym udający się młodzieniec na randkę z dziewczyną. W myślach kłębiły się różne warianty, czy na pewno to ta para Łabędzi która siedziała na brzegu zatoczki w zeszłym roku?. Kiedy wjechałem do Parku, z daleka zauważyłem oba ptaki na wodzie w pobliżu brzegu. Idealnie w tym miejscu gdzie je zawsze karmiłem. Kiedy byłem już blisko, zawołałem Puśa!. Podniosła głowę wyżej. Nie mogłem ich poznać, choć zachowaniem bardzo przypominały zeszłoroczną parę, Kiedy byłem bardzo blisko brzegu, wyjąłem bochenek świeżego, jeszcze ciepłego chleba. Mówiłem do nich, obserwujac reakcję pary. Puśa podpłynęła do mnie na odległość metra, ale nie wychodziła z wody. Bojąc, że spłoszę je, nie wyciągałem aparatu, dając im miękki pachnący pokarm. Gieroj także przypłynął do brzegu, i utrzymywał identyczną odległość ode mnie. Bacznie się przyglądałem obojgu, chcąc przypomnieć sobie charakterystyczne znaki Puśi i Geroja. Wyglądały całkiem inaczej, z brunatnych piórek nie pozostał ślad, a całość pięknie ułożonych piór, porażała bielą. Kiedy dawałem jej pokarm, zauważyłem cechy budowy jej głowy i dzioba. Jej wygląd zawsze tworzył smutny obraz jej fizjonomii. To można było zauważyć, ale to jej taki wyraz. Natomiast jej zachowanie oraz Gieroja, zmieniły się radykalnie. Stały się poważne, dostojne. Nawet kiedy pobierały pokarm z wody, robiły to z niespotykaną gracją. Zgineła w nich młodzieńcza łapczywość.

Puśa rozrosła się, jej olbrzymie nogi, nie ustępowały wielkością Gierojowi. Ten zaś, po najedzeniu, wykonał identyczny gest, jak przed rokiem, stanął na nogi i wyciągnął szyję do góry, i wypiął klatkę piersiową, przeciągając się. Jednak pewne gesty pozostają.

Kiedy się najadły, oboje od razu oddaliły się od brzegu. Pomimo, że tam jeszcze byłem. Uradowało mnie to, że wydoroślały i są bardziej ostrożne, takie zachowanie pomaga unikać niebezpieczeństw.

30 of 49

31 of 49

32 of 49

33 of 49

34 of 49

Byłem w Parku 26.12.2013. Puśa i Gieroj, były w miejscu przystani kajakowej, ale po drugiej stronie. Tam jest płytki brzeg, i szuwarki. Wiec upodobały sobie to miejsce, gdzie w zeszłym roku przebywały z rodzicami Gieroja. Podjechałem niedaleko nich i zawołałem: "Puśa!" Łabędzie były głodne, ponieważ Gieroj, jak i Puśa słysząc mnie zaraz skierowały się w moją stronę. Jechałem do zatoczki a one rzeką płynęły za mną. Na plaży usiadłem w starym miejscu, gdzie zawsze je karmiłem. Podpłynęły szybko i zjadły prawie cały bochenek ulubionego chleba tostowego. Zaraz potem odpłynęły, ponieważ zaroiło się od Mew, które wyrywały każdy okruch chleba. Pozostały w zatoczce.

Jadąc do domu, spostrzegłem na jednym z oczek, jeszcze jednego Łabędzia, który samotnie pływał razem z Kaczkami. Kiedy podjechałem do brzegu. Zaczęła się wielka zagadka!. Kto to jest, ponieważ zachowaniem przypomina rodzeństwo Gieroja. Jest to jedna z sióstr, która od razu do mnie podpłynęła na odległość1 metra i pobierała pokarm z bardzo bliskiej odległości, ale rzucany na wodę. Puśa i Gieroj, stali się bardzo ostrożni. Natomiast ona była bardzo ufna wobec mnie. Nie rozumiałem jej zachowania. Rozmyślałem, że może to Puśa, ale jej głowa była jakże inna. Nie myliłem się. To nie jest Puśa, to druga siostra Gieroja, pierwsza była córeczką Mamusi, która nie odstępowała jej na krok. Natomiast druga była ufna, gdy pobierała pokarm, wraz z rodzicami w zeszłym roku. Kiedy się najadła, była nadal obok mnie, ale machające rekami dziecko odstraszyło ją i odpłynęła. Kiedy odchodziłem, powiedziałem do niej: "Trzymaj się malutka". Podniosła głowę i chwilę na mnie patrzyła.

W Piątek udałem się ponownie, i tu zaskoczenie. Wiele ludzi karmi ptaki, także para Łabędzi dostała pokarm, ponieważ już siedziały na swoim miejscu, na przeciwko przystani kajakowej. Pojechałem do siostry Gieroja. I tu ogromne zaskoczenie, kiedy podjechałem do oczka, z daleka widziałem że jest po drugiej jego stronie Zawołałem "Malutka, już jestem, chodź amku". Podniosła głowę, i skierowała się w moją stronę. Skrzydła miała opuszczone.

Kiedy była w połowie oczka wodnego, podniosła wysoko skrzydła, wygięte w pałąki. Wyprostowała szyję i ułożyła głowę jak w okresie godowym. Przyznam się szczerze dziwnie się poczułem. Podpłynęła bardzo blisko mnie, mając cały czas w takiej pozycji szyje i głowę. I cały czas nie spuszczała ze mnie wzroku. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, patrząc na siebie. Po prostu czułem się bardzo dziwnie. Dzieliła nas odległość około metra. Miała wysoko podniesione skrzydła, podpłynęła jeszcze bliżej mnie, i zastygła w takiej pozycji. Siedziałem na trawie bardzo blisko brzegu oczka wodnego. Cały czas patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Potem zacząłem dawać jej kawałki chleba tostowego.

35 of 49

Pamiętałem, jak uwielbiały go w zeszłym roku. Jadła zbierając nawet najmniejsze okruszki, które spadały do dna, zwinnie je wyłowiła. Cały czas miała podniesione skrzydła. Jej zachowanie wzbudzało we mnie bardzo dziwne odczucia. Nie miałem nawet ochoty po sięganie kawałków chleba. Patrzyłem na tą piękną istotę. I nie wiem dlaczego, odczuwałem silne uczucie żalu.

Malutka była już najedzona, ale nadal siedziała blisko mnie. Jednak do oczka zbliżał się mężczyzna z kijami, którymi wymachiwał. Malutka opuściła skrzydła i szybko oddaliła się od brzegu.

Kiedy jechałem do domu, zbliżyłem się do brzegu gdzie siedziała Malutka. Miała trzymającą prawą nogę wysoko w powietrzu. Pomachałem jej ręką mówiąc: "Trzymaj się Malutka". Jej ciało nie poruszyło się, tylko zaczęła machać wystającą wysoko nogą, jak ja dłonią.

36 of 49

37 of 49

38 of 49

39 of 49

40 of 49

41 of 49

42 of 49

43 of 49

44 of 49

45 of 49

46 of 49

= NIE MA PUŚI I GIEROJA =

Im dłużej przebywam wśród Łabędzi, tym więcej szczegółów nie zgadza się, co do identyfikacji ptaków, choć wydawało by się, że wszystko jest zrozumiałe. Zauważam coraz więcej szczegółów mówiących, że jest inaczej niż na pierwszy rzut oka mogłem to stwierdzić.

W wątpliwość podała mi "Malutka" , która pływa w oczku wodnym. Jej wybarwienie dzioba i piór na głowie, jest odmienne niż tej pary Łabędzi na rzece. Są w tym samym wieku, więc powinny mieć taką samą barwę dzioba w odcieniu bordowym, a nie pomarańczowym. Także pióra na głowie są w odmiennej barwie.

To mi nie dawało spokoju, więc zebrałem wszelkie możliwe fotografie z marca 2013 roku, całej "Puśkowej rodziny". A także filmy, które tworzyłem w tym czasie. Zajęło mi to całą noc. Analiza poprzez porównanie głów ptaków, w różnych ujęciach. Zauważyłem że każde z Łabędzi ma odmienny wyraz fizjonomiczny głowy.

Teraz podzieliłem fotografie na kilka grup:

Tatulek i Mamulka - rodzice rodziny Puśków, żywo reagowały na takie zawołanie.

Gieroj - syn rodziny Puśków, największy z trójki potomstwa. Także reagował na wołane imię.

Córeczka mamulki - to najmniejsza samiczka, siostra Gieroja.

Bezimienna samiczka, druga siostra Gieroja.

Puśa - samiczka, która dołączyła do rodziny Gieroja, po śmierci jej rodziców.

Teraz zacząłem porównywać, zeszło roczne fotografie pary łabędzi, przybyłych w tym roku do Parku, oraz samotnej "Malutkiej" w oczku wodnym.

Doznałem olśnienia, wszystko się ułożyło w jedną nierozerwalną całość. Para Łabędzi która przyleciała w tym roku to: "Tatulek i Mamulka" - rodzice Gieroja. Powróciły na swoje stare miejsce, nawet przesiadują dokładnie tam, gdzie w zeszłym roku.

Co mnie zmyliło w odczytywaniu gestów, jakie tworzył Gieroj. Po jedzeniu stawał na nogi i wyciągał wysoko szyję. To zachowanie odziedziczył po ojcu, przecież jest jego synem. "Tatulek" nie zawsze, ale też to robi. Po analizie wszystkich głów na fotografiach, stwierdziłem, że "Malutka", w oczku wodnym jest "Córeczką Mamulaki". Jednak przyzwyczajenie, jest drugą naturą każdej żywej istoty. Ona choć wie, że już musi być samodzielna, ponieważ rodzice tworzą nową rodzinę. To choć z daleka, może ich obserwować. dlatego wybrała oczko wodne w pobliżu. Rodzice mają pomarańczowe dzioby, a Malutka bordowy. Wszystko nagle stało się takie oczywiste.

47 of 49

Jednak musiałem to sprawdzić fizycznie, czy nie pomyliłem się w ocenie. Pojechałem do Parku 29.12.2013. Pokrojonego chleba było tam mnóstwo, leżał na trawnikach, na poboczach chodników i przy brzegu rzeki. Ludzie po świętach przynosili to, co im zostało. nie tylko pokarm, ale i odpadki. Gotowane rybie głowy, czy galaretkę z warzywami.

Para Łabędzi była w swoim starym miejscu, po drugiej stronie rzeki w szuwarach, na przeciwko przystani kajakowej. Kiedy przyjechałem na nabrzeże, oba ptaki czyściły pióra. Zawołałem: "chodźcie amku". Nie reagowały. Pomyślałem, że już jadły, dlatego nie chcą przypłynąć do mnie. Tak to były rodzice Gieroja, Tatulek i Mamulka.

Zawołałem go tak, jak w zeszłym roku: “Tatulek!”, obserwując jego zachowanie. Przestał czyścić pióra i podniósł głowę. Mówiłem dalej: “Wiem, że to ty jesteś mój śliczny. Tatulek choć amku”. I wtedy stało się coś nieprzewidywalnego. Tatulek stanął na nogi w płytkiej wodzie, wyciągnął wysoko szyję i ciało oraz zaczął wymachiwać swymi potężnymi skrzydłami.

Mówiłem dalej: “Tatulek ślicznie”. On ponawiał ten gest, kilka razy, trzepocząc skrzydłami. Choć odległość między nami była około kikadziesiąt metrów, świst powietrza dajacego opór piórom skrzydeł, był jakże wyraźny i głośny.

Edit….

48 of 49

49 of 49