Lars z Lyckeby nie miał powodzenia u kobiet, co z wiekiem doprowadziło go do ciężkich zaburzeń osobowościowych.
Pewnego szarego, zimowego poranka, pod pretekstem małych zakupów w markecie budowlanym (od lata wychodek wymagał podmurowania podejścia, by nie brodzić w... ech... życie) wskoczył na rower i przejeżdżając wśród nienagannie ubranych, ale ze smutnymi i przygnębiającymi wyrazami twarzy pobratymców niedoli, powoli i w kompletnej ciszy idącymi ku domom modlitwy, prężnie uderzył w pedały.
Jak najszybciej, jak najdalej...
Lars dojechał do marketu, zakupił worek cementu i... spojrzał na przystanek. Jego umysł przeszyła szaleńcza myśl. Tak! Musi zacząć życie od nowa. Z wielką obawą podszedł do przystanku. Myśli przelatywały mu z szybkością uniemożliwiającą ich uporządkowanie. Przebijając się przez ich gęstwinę, odsuwając niepotrzebne wątki, jakby maczetą torując sobie przejście przez nieznaną dżunglę, ostatecznie podjął decyzję: pojedzie do miasta. Do miasta!
Rower porzucił przy przystanku. Nie będzie już mu potrzeby. W mieście kupi samochód. Ale co, jeśli mu się nie powiedzie? Jeśli los nie spojrzy na niego łaskawym okiem? Asekurancko przypiął rower do wózka.
Chciał sprawdzić, o której godzinie przyjedzie autobus... jednak nie miał zegarka. Na szczęście rozkład jazdy nie był zbyt wymagający.
Siedząc na ławeczce w oczekiwaniu na publiczny środek transportu spojrzał na panel reklamowy. Długo wpatrywał się w reklamę...
Lysterine... to jak zachęta do tchnięcia świeżego oddechu w jego nudne i beznadziejne życie . To znak. I jeszcze ta paralela: mrożący wnętrze ust płyn - zima. To kolejny znak. I ten cement, który kupił, trzymany kurczowo w ramionach. Fundament nowego życia. Trzeci znak.
Wiedział już, że to będzie najważniejszy dzień jego życia.
Wstał, odwrócił się. Spojrzał przez szybę na swoją wieś.
Widział zarysy wież kościelnych. Nieomal słyszał uderzenia dzwonów wzywających wszystkich do świątyń. Wzywających jego. Ale nie wzruszyło go to. Trwał w swoim postanowieniu.
Ostatniego grosza wyda na... tak właśnie!... na bilet.
Wszelkie zbieżności opisywanych wydarzeń są przypadkowe a dane zostały celowo zmienione by nie narażać opisywanych osób jak i autora na zawracanie dupy. A tak w ogóle to wszystko to fikcja literacka..