Yo ludziska. Jako, że ostatnie Złote Innosy wzbudziły niemałe emocje, zarówno u was jak i u mnie, pozwolę sobie na rozbudowany komentarz w formie filmu. Ten wywód będzie raczej przydługi i został podzielony na kilka części. Po pierwsze, co sądzę o organizacji tej edycji i ogólnej jakości zgłoszonych filmów. Po drugie, na jakie filmy ja głosowałem i dlaczego. I po trzecie co sądzę o ostatecznych wynikach. Także zatem wpierw co nieco o organizacji.

Pewnie niektórzy się rozczarowali na wieść, że nie będę w tym roku organizatorem. Nie mam już tyle wolnego czasu w życiu, więc najzwyczajniej w świecie musiałem znaleźć jakiegoś następcę. Myślałem nad kimś w stylu Leonsa lub milo, więc jak ten drugi sam się do mnie zgłosił, przekazałem mu wszystko bez dalszych komplikacji i zostawiłem wolną rękę. Oczywiście zawczasu opowiadał mi o planowanych zmianach, z którymi mogłem się zgadzać lub nie. Ale jak mówiłem, zostawiłem mu wolną rękę, więc nawet jak jakiś pomysł mi się nie podobał, to nie robiłem milowi wielkiego problemu, gdy ten spokojnie go sobie przeforsowywał. Tymi pomysłami były ponowne dodanie kategorii na filmy nie w Gothicu i scenariusze oraz zaproszenie zagranicznych reżyserów. Scenariusz jeszcze przejdzie, ale po tych wszystkich powrotach, nawrotach i wywrotach po prostu filmy nie w Gothicu nie pasują mi do Złotych Innosów. Nawet jeśli trafiło się kilka fajnych filmów w Skyrimie, to jednak wolę, żeby event pozostał całkiem Gothikowy. Co do udziału zagranicznych reżyserów, też byłem przeciwny. Mówiłem, że Złote Innosy to zawody od Polaków dla Polaków i że nikogo więcej nam tu nie trzeba. Dobrze jest jak jest. I to jest jeden z tych elementów, które cieszę się, że milo przeforsował pomimo braku mojego błogosławieństwa ponieważ zagraniczni reżyserzy naprawdę wiele wnieśli do tego konkursu. I w ten sposób płynnie przechodzimy do następnego tematu monologu, czyli ogólnej jakości filmów począwszy właśnie od filmów zagranicznych. Przede wszystkim wielkie wrażenie wywarł na mnie Renegade Scarecrowa. Jest to w największym skrócie film o żeglowaniu. Ale nie taki, do jakich zdążyły nas przyzwyczaić wszystkie polskie filmy poruszające tę tematykę. Tu nie ma akcji pt. wszyscy sobie stoją na sterczącym w miejscu statku i udają, że płyną. Nie, tutaj statki płyną naprawdę. Mało tego, miejscami statki się rozpadają, toną, załoga łata dziurę w kadłubie. Na potrzeby filmu przygotowano masę animacji, co sprawia, że przypomina nie machinimę, a pełnoprawny film animowany. Nawet głupia scena wyławiania skrzyni z wody jest w pełni zaaranżowana, a większość reżyserów pewnie po prostu by to olała i zastosowała trik z zaciemnieniem ekranu, czy coś w tym guście. Ta machinima sprawia wrażenie jakby żyła i to w sposób do tej pory niespotykany w polskich filmach. Do tego wcale nie jest tylko efekciarski. Historia może nie jest jakaś mega, ale daje się w nią wciągnąć i nie ma w niej niepotrzebnych zapychaczy, co jest niestety częstą bolączką, szczególnie w przypadku długich filmów. Polecam gorąco. Drugim wartym wspomnienia zagranicznym filmem jest oczywiście Żądza zemsty Larmova. Film jest krótki, trwa mniej niż 5 minut. Opowiada o owładniętym żądzą zemsty trollu, któremu Bezimienny bohater pewnego dnia zabił matkę, czy tam ojca. I tyle z opisu, żeby wam więcej nie spoilerować. W kategorii shortów jeden z najlepszych filmów roku. Generalnie pojawiło się kilka fajnych i krótkich filmów, a takie lubię najbardziej. Np. genialnie wypadła Krwawa kompania milo, która co prawda powstała jako reklamą moda, ale jako niezależna machinima również się broni. Olbrzymia w tym zasługa aktora użyczającego głosu Gregowi, Andrzeja Tomeckiego, który dobitnie wyjaśnił nam jaka jest różnica klas pomiędzy profesjonalnym aktorstwem, a amatorskim. I choć to dubbing buduje tu większość klimatu, milo jakoś to udźwignął i doprawił zacnym kawałkiem filmu. Szkoda mi tu tylko jednego textu Grega, który ewidentnie został wyjęty z Gothica. I choć jest to nagranie tego samego aktora, to sposób jego zagrania zwyczajnie nie pasuje do sceny. Ma zbyt radosny i beztroski wydźwięk, a na filmie Greg przecież skazuje na śmierć własnego kompana, który zdradził całą jego załogę. To nie jest sposób, w jaki powinno się żegnać kogoś takiego, szkoda, że pan Tomecki nie nagrał bardziej pogardliwej i nienawistnej wersji tego textu. Ostatnim shortem, o którym chciałbym wspomnieć jest film, który wziął mnie totalnie z zaskoczenia, co mogą potwierdzić pozostali jurorzy. Jest to film jednego z reżyserów, który w mojej opinii może nie jest najlepszy, ale na bieżąco śledzę jego postępy ze względu na jego nieraz nowatorskie podejście. Jest to film Nersonisa pt. Stary obóz jest potęgą Stary obóz jest miłością. I może w tym momencie niektórzy z was powiedzą, że mam zjebane poczucie humoru i nie odróżniam plagiaterskiego odmóżdżacza od prawdziwej sztuki, ale nadmienię, że zrobienie plagiaterskiego odmóżdżacza również jest formą sztuką. Film jest Gothicową wersję znanego odmóżdżacza o Shreku, który doczekał się też parodii o Korwinie. I może sam w sobie nie jest zbyt inteligentny, ale jako parodia odmóżdżacza spisuje się świetnie. Zresztą parodiowanie innych filmów nie jest w polskiej machinimie niczym nowym, swego czasu przebojem był Zatruty sok Gelenthara, który jest niemal słowo w słowo zżyną z innego filmu, ale pomimo tego też fajnie się go oglądało. Z tym że Gelenthar dodał tylko trochę od siebie, a Nersonis dodał tego dużo wplatając w monolog kilka trafnych nawiązań do Gothica. Nie wspominając o hipnotyzującym dubbingu Czarka w roli narratora. W swojej kategorii parodia niemal idealna. Ciekawostka: Patrol milo był inspirowany jednym odcinkiem Pingwinów z Madagaskaru. O ile Stary obóz mnie urzekł, o tyle nie mogę powiedzieć tego o innym filmie Nersonisa pt. Stryjeczni wojownicy. Opowiada on o grupie bandytów znanych z poprzedniego filmu reżysera pt. Cholerni bandyci. Jest nudny, nieciekawy i jedyne co go ratuje to niezły dubbing. Szkoda mi na niego więcej czasu, więc przejdę dalej. W ogóle do tego momentu opowiadałem o pojedynczych filmach w trochę przypadkowej kolejności, więc lepiej pozostanę w ramach konkretnej kategorii. Także komedie. Na kolejny ogień pójdą filmy Grzesia, który z pewnością wcale nie jest Leonsem. Przygoda Quest i Mistyczni wojownicy. Przygoda Quest miała w konkursie trochę kiepską pozycję, bo trafiła do sieci w nocy z sylwestra 2016 na nowy rok 2017 i w mentalności ludzkiej jest filmem z poprzednich Innosów, chociaż wtedy nie startował. Musiał zmierzyć się z okrutną próbą czasu, którą wg mnie zniósł całkiem nieźle. Po takim czasie wciąż potrafi rozbawić i uprzyjemnić dzień swoim niecodziennym wdziękiem. Tego samego nie mogę powiedzieć o Mistycznych wojownikach, którzy wg mnie są filmem mniej ciekawym, mniej zabawnym i zaliczającym się do kategorii przerost formy nad treścią lub jak kto woli pokazówka możliwości Soper Machinima Moda. Oczywiście to wciąż dość fajny film, ale nie bardzo fajny. Sorry Grzesiu, nie urzekła mnie twoja historia. Urzekła mnie za to historia Strarzników Hagenu Oobamy, który na pewno wcale nie jest Dafem. Aż nie wiem co mogę powiedzieć o tym filmie, żeby nie rzucić jakimś znaczącym spoilerem. To wzruszająca opowieść o głębokiej wierze w miłość, która zostanie poddana okrutnej próbie. Brzmi to jak jakaś ponura powaga, ale właśnie te przesadzonie patetyczna i dramatyczna otoczka oraz dialogi do spółki z widokiem nagiego Lorda Hagena sprawia, że film jest smutny, śmieszny, przygnębiający i pocieszający jednocześnie. Krótko mówiąc emocjonalny rollercoster, którego pewnie nie każdy zdoła docenić. Z pewnością wyjątkowy film tego roku. Kolejny film, który bardzo mi się spodobał to Dzień Kruka. Film ukazuje w prześmiewczy sposób bolączki i absurdy Gothica. I choć początek w wieży Xardasa jest dupiasty i niepotrzebnie wulgarny, to dalsza część to po prostu perła za perłą. Szczególnie trafne są sceny z Lobartem, strażnikami przy bramie i Mateo. Tytuł sugeruje, że to zamknięta całość, ale chętnie powitałbym dalsze losy bohatera w tej absurdalnej konwencji. Powiedziałbym też coś o Krucjacie milo, ale w tym przypadku chyba wystarczy powiedzieć, że to jego najbardziej udany film od lat. Inne komedie, które warto obejrzeć to Wodny wrong, Guardians of disorder, Poszukiwacze i Na serwerze RP. Przechodzimy do powag. Zacznę niespodziewanie, bo od filmów Abuyina. Szczur to kolejna część małej Abuyinowej trylogii o detektywie Jarvisie, który dużo działa i zdecydowanie za dużo myśli. Całość przywodzi na myśl kino noir o samotnym stróżu prawa w świecie bezprawia i korupcji. Brzmi kliszowo i dość typowo, ale wyważone proporcje między akcją i dialogami doprawione klimatycznym głosem samego Abuyina sprawia, że to się po prostu dobrze ogląda. To samo można powiedzieć o troszkę słabszym filmie Abuyina pt. Hunt or be hunted, w którym do pewnego momentu czuć podobnego ducha, ale końcówka sprawia wrażenie, jakby reżyser miał trochę dosyć tego filmu i chciał go po prostu skończyć. I szkoda też niewykorzystanej szansy na dużo mroczniejsze zakończenie, którego koncept opisałem w komentarzu pod filmem. Jak kogoś to ciekawi, niech se sprawdzi. Oczywiście nie mogłoby zabraknąć tu Trzynastego rycerza Koreona, bodajże najdłuższego filmu roku. Nie jest to film wyjątkowy. Historia nie jest jakaś specjalnie oryginalna, czy odkrywcza. Ot tam kolejny wojenny film. Ale zrealizowany tak, że można tylko zajęczeć czemu pozostałe wojenne filmy nie mogą być choć trochę tak dobrze zrobione jak ten. Pomimo swojej długości nie nudzi, a wręcz wciąga na tyle, że człowiek chce dotrwać do końca, choć można łatwo się domyślić jaki mniej więcej będzie koniec. Pozostałe 2 filmy, które dosyć mi się podobały to Długa droga do domu i Strażnicy wymiaru. Filmy, które mi się generalnie podobały, ale nie zapadły przesadnie w pamięć, więc traktuję je jako mniej ważne dobre filmy. Takie tam kolejne spory między siłami światła i ciemności. Szczególnie Długa droga do domu ze mną długo nie zostanie, bo oglądałem tylko zeszłoroczny, godzinny odcinek, a wcześniej było jeszcze z 6 odcinków trwających jakieś 2 razy tyle, zatem zupełnie nie znałem kontextu. I raczej nie poznam, bo poprzednie odcinki nie doczekały się tłumaczenia na angielski. Strażnicy wymiaru zresztą też sprawiają wrażenie jakby były jakąś bezpośrednią kontynuacją czegoś innego, bo jesteśmy tam rzuceni na środek bagna z kamieniem przywiązanym do nogi. Nie wiemy co się dzieje i o co chodzi, a już oglądamy finałową walkę z głównym złym, takie jest ogólne odczucie. Film oglądałem do spółki z pozostałymi jurorami, więc Sopran powinien mniej więcej wiedzieć co mi tu nie pasowało. Pozostałe powagi w mojej opinii nie spełniły minimalnego wymogu jakościowego. Nawet jeśli był nieźle zrobione, jak chociażby Strażnik lasu, czy Brudna robota, to po prostu nie były dość dobre w oglądaniu. W sklejankach temat był bardzo prosty temat do ogarnięcia. Pojawiły się kolejne filmy starych wyjadaczy, to jest Gummyslava, Kayetana i Dextrona, do niedawna znanego jako Dagoth i kilka pomniejszych ciekawostek. O tych trzech nie ma co się rozpisywać, po prostu znowu odwalili kawał solidnej roboty, więc przejdę do ciekawostek. Po pierwsze, wielkie objawienie tego roku, czyli filmy g2Trolla. Mówię w liczbie mnogiej, bo choć zgłosił do Innosów tylko 1 film, czyli Co tu robi Zakonkrwii, to był tak fajny i nietypowy, że od razu sprawdziłem wszystkie pozostałe. Tutaj nawet nie ma co się rozpisywać, wystarczy odpalić sobie dowolną scenę z dowolnego filmu, żeby wiedzieć, że trzeba obejrzeć je wszystkie. Z Siekanymi dialogami Koreona jest podobna sprawa jak z Posklejanymi jajami Gummyslava, trzymają poziom poprzednich części, ale w przeciwieństwie do posklejanych jaj nie zostają długo w pamięci. Taka kolejna seria randomowych dialogów, jakich wiele. Warte wspomnienia są jeszcze 3 fabularne sklejanki, czyli Wygryżć Sarę Dorlaya, Zbóje Grocha i Powrót Śniącego Kacziego. I szczerze mówiąc nie dlatego, że były jakieś super, tylko dlatego, że wszystkie pozostałe w mojej opinii nie spełniły minimalnego wymogu jakościowego, żeby załapać się na Innosową shortlistę. Po prostu były nieźle rozplanowane i zrealizowane, choć próby czasu raczej nie przetrwają. Jeśli chodzi o filmy nie w Gothicu, to mój stosunek do nich jest wam mniej więcej znany. Powiem tylko, że świetnie poradziły sobie filmy ze Skyrima, 1 film z Risena, który swoją drogą jest bardzo miłą niespodzianką i 2 filmy z GTA San Andreas, czyli Taxi, który jest kolejnym shortem i pierwszy Bąbel Kracz, który wprawdzie obiektywnie jest kiepskim i drętwym filmem, ale jego scenariusz całkiem nieźle się broni i przy lepszej realizacji mógłby ubiegać się o wygraną. O jakości gry aktorskiej nie chce mi się zbyt rozpisywać, ale chciałbym zwrócić uwagę na jedną rzecz. Niezbyt mi się podoba fakt, że niektórzy aktorzy są zgłaszani po kilka razy. Rozumiem, że co lepsi aktorzy mogą mieć więcej fajnych ról, a reżyserzy chcą, żeby to właśnie ich filmy były ich reprezentantami, ale gdy aktor zostaje zgłoszony 6 albo 8 razy, to wygląda to trochę dziwnie. Rozumiem 3 razy, ale 6? To, że regulamin tego nie zabrania nie znaczy, że powinno się to robić. Zwłaszcza, że zgłaszane role przeważnie nie są jakieś specjalnie dobre. Do tego każda rola zostaje upakowana do jednego wora jako jedno zgłoszenie i to stwarza sporą dysproporcję między zgłoszonymi kilka razy, a zgłoszonymi po razie. Przede wszystkim różne role dają większe pole do popisu przez różnorodność postaci, co stwarza wrażenie, że są lepszymi aktorami. Albo wręcz przeciwnie, większa ilość ról może pogrążyć jedną dobrą rolę, przez kilka słabych, jeśli ocenia się całokształt. Nie wiem jak inni, ale ja każdą rolę traktowałem jako osobny, niezależny byt i tylko na tej podstawie decydowałem o swoim podium. I odnoszę wrażenie, że wszyscy inni mieli całkiem odmienne podejście, zwłaszcza jak się spojrzy na powodzenie Anonimowego Lektora, który został zgłoszony 6 razy, a dobre role miał może dwie. Głos ma fajny, ale aktorsko radzi sobie dość przeciętnie, co dobitnie pokazuje zestawienie obok siebie wszystkich jego zgłoszonych ról, gdzie trochę wybijają się tylko role w Brudnej robocie i Stróżu lasu. I z tego powodu zastanawiam się, czy może w następnej edycji Innosów warto byłoby powtórzyć eksperyment sprzed lat i zamiast kategorii aktorów pierwszo i drugoplanowych dać aktorów poważnych i komediowych z możliwością zgłaszania się przez aktorów. Bo jeśli miałoby się oceniać roczny całokształt jak u reżyserów, to role pierwszoplanowe i drugoplanowe niewiele się od siebie różnią. Ogólną jakość zgłoszonych filmów oceniam nieźle. Bardzo dobrych filmów było kilka, dużo filmów było nieznośnych w oglądaniu, ale filmów, które nazwałbym totalnymi gównami było stosunkowo niewiele. Trafiło się też kilka niecodziennych i awangardowych dzieł, lepszych bądź słabszych. Ogólnie udany rok. A jeszcze odnośnie organizacji Innosów, uważam, że milo odwalił solidną robotę. Bardzo podoba mi się pomysł zrobienia strony i jej realizacja. Nie wiem jak innym, ale mi bardzo ułatwiło to zapoznanie się ze zgłoszonymi filmami. Bardzo podobał mi się też pomysł zorganizowania ogłoszenia wyników w formie streamu i wielka szkoda, że ostatecznie do niego nie doszło. Trochę spóźnione ogłoszenie wyników i to w niezbyt umiejętnie montażowo formie trochę mnie rozczarował, ale sam najlepiej wiem jakie to upierdliwe potrafi być i że na koniec może zabraknąć pozytywnej energii. Ogólnie jestem zadowolony z milo, zrobił to lepiej niż ja bym mógł.

Zanim przejdziemy do moich głosów, musicie coś wiedzieć o sposobie oceniania przeze mnie filmów. Dla mnie filmy to przede wszystkim źródło rozrywki. Oczekuję od nich umilenia mojego czasu i dostarczenia wrażeń wizualnych lub emocji. Jeśli film nie spełni żadnego z tych warunków, nie ma u mnie szans. Wykonanie techniczne też jest istotne, ale nie decydujące. Nie jestem z tych, którzy siedzą przed ekranem i wytykają reżyserom takie pierdoły typu brak hd, brak 60 klatek, złe kolory i takie tam. Dla mnie film ma być fajny, wciągający lub zapadający w pamięć, a najlepiej wszystko naraz. Długość też nie ma żadnego znaczenia. Może się zdarzyć, że dwuminutowy film wyżej ocenię niż film dwugodzinny, jeśli jest ciekawszy i lepiej go wspominam. Powiem więcej, jeśli film jest nieciekawy to długi czas trwania jest u niego tylko dodatkową wadą. Zachowanie odpowiednich proporcji i wyczucia w przedstawieniu historii jest bardzo ważne, o ile nie najważniejsze. Przypomnę tylko jeszcze, że w domyśle każdy juror powinien tak dobierać podium, jak sam by je widział w końcowym kształcie. Patrząc na głosy niektórych obecnych i byłych jurorów wątpię, żeby wszyscy to rozumieli, ale w każdym razie ja tak postępuję. Dobór filmów wyglądał następująco: po obejrzeniu każdego filmu wrzucałem go do jednego z dwóch zbiorów. Filmów, które spełniają minimalne wymogi jakościowe i filmy, które ich nie spełniały. Dodatkowo posługiwałem się tabelką na oceny, którą udostępnił nam milo, gdzie ocenialiśmy z innymi jurorami kandydatów w skali od 1 do 10. Gdy jakiś film dostał ode mnie 7 lub więcej, trafiał na moją shortlistę potencjalnych zwycięzców. Wszystko inne trafiało do drugiego zbioru. Większość moich kandydatów do podium wymieniłem w poprzedniej części wywodu, więc tutaj skupię się tylko na tych, którzy się na nich znaleźli. Zaczniemy od najmniej istotnych kategorii. Moje podium w aktorach drugoplanowych wygląda następująco. Trzecie miejsce: !shtar, drugie miejsce: Kubacz, pierwsze miejsce: grablun. Jak już wcześniej mówiłem, każdą rolę traktowałem indywidualnie, więc nie ma u mnie rozumowania pt. “gość zagrał nieźle w tym, tym i tamtym filmie”. Dla mnie jedna bardzo dobra rola jest więcej warta niż 3 dobre. W przypadku !shtara tą jedną bardzo dobrą rolą był antagonista Długiej drogi do domu Whiplasher. Jest on niemal idealnym odzwierciedleniem tego jak powinien się prezentować przysłowiowy władca ciemności. Opanowana, majestatyczna i władcza tonacja kogoś, kto konsekwentnie dąży do swojego celu nie bacząc na żaden opór - to właśnie mówi dubbing !shtara o tej postaci. Równie dobrze wypadł jako Asmodey w tym samym filmie. Nie od razu słychać, że to przemawia ta sama osoba. Również jest tutaj czarnym charakterem, ale wysławia się w sposób bardziej nikczemny i emocjonalny, dzięki czemu aktorowi udało się stworzyć 2 inne i równie dobrze zagrane postacie w jednym filmie. Na drugim miejscu umieściłem Kubacza za rolę Milana w Stróżu lasu. Nieźle wypadł również w Trzynastym Rycerzu, ale to Stróż lasu sprawił, że zwróciłem uwagę na tego aktora. Odegrał tutaj rolę okolicznego dziwaka, który rzekomo starł się z groźną bestią i oczywiście nikt mu nie wierzy, pomimo tego, że trauma po tym spotkaniu jest u niego dość zauważalna. Rola jest krótka, ale z całego filmu to właśnie ona zapada najbardziej w pamięć, co tylko potwierdza jej jakość wykonania. Na pierwszym miejscu umieściłem grabluna za jego występ w Brudnej robocie, gdzie zagrał szefa grupy przestępczej Hanka. Gdy mówi się o szefie grupy przestępczej, zwykle wyobraża się go jako bezwzględnego, czasami brutalnego despotę, któremu nikt nie jest w stanie się sprzeciwić. Tutaj Hank istotnie jest bezwzględnym despotą, ale cechuje się również wyrozumiałością, poczuciem pewnej sprawiedliwości i generalnie sprawia wrażenie osoby zaskakująco ludzkiej. Grablun, którego zwykle słyszę w roli zakapiorów i pijaków świetnie się spisał w tej roli. Brzmi jednocześnie jak ktoś, z kim można spokojnie pogadać, napić się piwka i jednocześnie jak ktoś, w kim nie chciałoby się mieć wroga. Taką postacią jest Hank i tak to odzworował grablun. Inną jego równie udaną rolą był Siergiej w Stryjecznych wojownikach, gdzie w pewnym sensie powtórzył swój występ z Drużyny Beziego, bo znowu gra tu zapijaczonego menela, z tą różnicą, że ruskiego i w mundurze. I po raz kolejny odwalił tu świetną robotę, stanowi on tu istotny element humorystyczny w tym przecież niezbyt udanym filmie. Nawet jeśli nie byłoby Brudnej roboty, Siergiej również byłby rolą, którą bym rozważał jako potencjalnego kandydata do podium. Podium w aktorach pierwszoplanowych może być małym zaskoczeniem. Na trzecim miejscu umieściłem Denisa Seregina, na drugim !shtara, a na pierwszym Kubacza. Z trzecim miejscem miałem mały dylemat, bo chciałem tam umieścić również Ytnę za jej występ w Skradzionych cieniach. Argumentacja za umieszczeniem tam Seregina może się wam wydać naciągana i niesprawiedliwa, ale postaram się ją wybronić. Wybrałem Seregina z jego rolą Johna ze względu na !shtara, który grał drugiego głównego bohatera Johnny’ego w tym samym filmie, czyli Guardians of disorder. Występ Seregina sam w sobie jest dość osobliwy, ale obiektywnie niezły. Tym co go dodatkowo wyróżnia jest kontrastujący z nim Johnny, który jest diametralnie inną postacią. John jest skorumpowanym, amoralnym i nieodpowiedzialnym strażnikiem miejskim, który nie dość, że odwala różne cyrki, to jeszcze wciąga w nie swojego przyjaciela Johnny’ego, który w tym duecie jest tym rozsądniejszym, choć niekoniecznie mądrzejszym. Osobno tworzą ciekawe i dobrze zagrane postacie, ale dopiero razem wznoszą się na wyżyny swoich potencjałów, niczym Thelma i Louise, albo Riggs i Murtaugh z Zabójczej broni. A Ytna, choć zagrała swoją rolę dobrze, to jednak w połączeniu z obrazem sprawia wrażenie trochę oderwanej od postaci. Występ, którego lepiej się słucha, niż ogląda. I nawet jeśli to nie jest jej wina, to i tak wrażenie jest po prostu słabsze. Na drugim miejscu umieściłem !shtara, ale nie ze względu na jego rolę w Guardians of disorder, tylko za rolę w Długiej drodze do domu. Cały ten film mógłby służyć za jego demo aktorskie, bo gra tam co najmniej 3 ważne postacie i każdą z nich zagrał równie dobrze. Wulfgar, czyli główny bohater jest z nich najbardziej ludzki i najmniej interesujący, więc !shtar nie musiał specjalnie wydziwiać, ale i tak jego gra znowu przyniosła dobry efekt, dzięki czemu film lepiej się ogląda. Na pierwszym miejscu umieściłem Kubacza za jego rolę w filmie Zostać alchemikiem. Film sam w sobie jest zaledwie spoko, a postać alchemika niezbyt wyszukana, ale Kubacz wycisnął z niej tyle, ile się dało. Stworzył jedną z najlepszych komediowych kreacji roku nie mając do tego odpowiedniego materiału. Można to porównać do wyhodowania arbuza w marchewkowym ogrodzie. Jeden element podnosi poziom całości z wyśmienitym skutkiem. Pozostałe role pierwszoplanowe Kubacza nie wybijają się ponad przeciętność, choć nieźle udało mu się odwzorować charakter mistrza złodziejstwa ze Skradzionych cieni. Następną kategorią będą znielubiane przeze mnie filmy nie w Gothicu. Na trzecim miejscu wylądowała Legenda o śmierci Kumie, na drugim Koszmar, a na pierwszym Skradzione cienie. Nieźle wypadła też Młodość Bolverka, która choć praktycznie jest pokazem slajdów, to jednak stanowiła interesujące doświadczenie, zupełnie inne od tych oferowanych przez innych kandydatów. No ale na trzecim miejscu mogłem umieścić tylko 1 film, więc wybrałem Legendę o śmierci Kumie Anubisa. Jest to dosyć typowa baśń, którą z całą pewnością niejeden z nas słyszał w tej czy innej formie, o człowieku, który próbował oszukać śmierć. Film jest dość statyczny, większość atmosfery budują tutaj aktorzy podkładający narratora i śmierć, ale ten styl całkowicie pasuje do tej historii. Drugie miejsce przyznałem Koszmarowi Dextrona, który przy okazji jest jedynym horrorem tej edycji Innosów i pierwszą machinimą w drugim Risenie, jaką widziałem. Klimatem przypomina trochę Statek Widmo Papy i Pierwszy dom od lewej TheMartino. Opowiada o niezbyt fortunnej podróży bezimiennego kapitana i jego załogi przez tajemniczą mgłę. Łatwo przewidzieć czym to się skończy, ale mimo schematycznych rozwiązań i technicznych bolączek, całość świetnie się ogląda. Dextron świetnie dawkuje tutaj napięcie i tworzy odczuwalną atmosferę niepewności. Oczywiście nie każdy doceni ten film, ale dla mnie to jedna z miłych niespodzianek tych Innosów. Natomiast pierwsze miejsce mogły zająć tylko Skradzione cienie Anubisa. Nie dość, że od strony realizacyjnej bije na głowę większość filmów z Gothica, to jeszcze przedstawia całkiem ciekawą, choć również przewidywalną historię. Ale bycie przewidywalnym samo w sobie nie jest złe. Jak mówiłem wcześniej, najważniejsze, żeby film dobrze się oglądał, a ta krótkometrażówka to kawał solidnej machinimy. W tej kategorii Anubis zdecydowanie był najlepszy, zresztą została powołana chyba specjalnie dla niego. Kolejną kategorią są sklejanki. Jak wcześniej mówiłem, starzy wyjadacze gatunku znowu dali ognia i to oni podzielili między sobą podium. Na trzecim miejscu umieściłem Posklejane jaja Gummyslava, na drugim Twierdzę Kayetana, a na pierwszym Dzieje Dextrona. Zastanawiałem się również nad filmem g2trolla Co tu robi Zakonkrwii, ale jednak jako sklejanka lepiej wypadły Posklejane jaja, bo Co tu robi Zakonkrwii to przede wszystkim pokaz modowych możliwości autora takich jak atak kucyków na Jarkendar. Nie ma tutaj zbytnio co się rozpisywać, każdy z nich odwalił swoją dobrą, sklejankową robotę. Szkoda jedynie, że z powodu minimalnej długości zgłaszanych filmów, nie mógł wystartować żaden fajny Gothic rap. A moim ulubieńcem zeszłego roku jest Sylwester ze Śniącym. Czas na powagi. Na trzecim miejscu umieściłem Trzynastego rycerza, na drugim Krwawą kompanię, a na pierwszym Renegata. Każdy z tych filmów zdążyłem pokrótce omówić we wstępie, więc uzasadnię tylko czemu Krwawa kompania jest przed Trzynastym rycerzem. Czemu ta 3minutowa reklama moda dziejąca się w jednym miejscu jest postawiona wyżej niż ponad godzinny film wojenny ze złożoną strukturą? Dlatego, że tak jak mówiłem, dla mnie nie liczą się długość i złożoność filmu, tylko wrażenia z niego. A wrażenia z Krwawej kompanii są dość silne dzięki jego mrocznej atmosferze samosądu. Człowiek oglądając to może poczuć się, jakby to on miał zostać wyrzucony za burtę, bardzo łatwo wczuć się w sytuację bohatera. I choć Trzynasty rycerz jest świetnym filmem, to jednak jest tylko kolejnym filmem wojennym, a Krwawa kompania jest filmem wyjątkowym. Ułożenie podium w kategorii komedii przyszło mi dosyć łatwo, pomimo tego, że na shortlistę załapało się stosunkowo sporo filmów. Na trzecim miejscu umieściłem Dzień Kruka, na drugim Krucjatę, a na pierwszym Przygodę Questa. Dzień Kruka za jego wyjątkowo błyskotliwy i autentycznie śmieszny scenariusz, Krucjatę za równie błyskotliwy scenariusz, widowiskowe wykonanie i “hehe” w wykonaniu Leonsa, a Przygodę Questa właściwie za to samo, tylko jeszcze bardziej. Przy czym o sile dwóch pierwszych filmów bardziej świadczy ich wykonanie niż scenariusz. Właśnie one są tu głównymi elementami humorystycznymi, co mogłoby zrodzić pytanie czy można zrobić dobrą komedię ze słabym scenariuszem. Pewnie można, ale tych filmów to nie dotyczy, bo scenariuszowo również się bronią. I w ten płynny sposób przechodzimy do przedostatniej kategorii, czyli scenariuszy. Na trzecim miejscu umieściłem Guardians of disorder, na drugim Strarzników Hagenu, a na pierwszym Dzień Kruka. Na trzecim miejscu mogła również wylądować Twierdza, ale ostatniego dnia zdecydowałem, że wolę nagrodzić Guardians of disorder. Tutaj czynnikiem decydującym były kreacje poszczególnych postaci. Wspomniani wcześniej John i Johnny oraz zagraniczni agenci, którzy skradli niejedną scenę swoim absurdalnym byciem złym i złośliwym do szpiku kości. Nie wspominając o rozmowach głównych bohaterów, które z jednej strony rodzą pytanie jakim cudem te dwa oszołomy mogą dalej być przyjaciółmi i z drugiej udzielają prostej odpowiedzi, że po prostu tak to już w życiu bywa. Nic w przyjaźni nie jest idealne i nic nie musi. Strarznicy Hagenu to awangardowy i nietypowy twór pisarski, który albo się pokocha, albo nie zrozumie. To samo mógłbym powiedzieć o innym tegorocznym filmie pt. Pechowy zaułek, ale tamten film nie dość, że jest awangardowy to jeszcze nieszczególnie zrozumiały. Pierwsze miejsce dla Dnia Kruka przyznałem za jego wyjątkowo trafny, czarny humor człowieka, który zna Gothica na pamięć i potrafi każdy jego absurd i głupotę obrócić w żart. To, że na podium znalazły się tylko komedie jest czystym przypadkiem, bo na mojej shortliście znalazły się scenariusze również z innych kategorii. W kategorii reżyserów powinno się oceniać roczny całokształt każdego reżysera. Czyli do oceny powinno się wliczyć zarówno te lepsze, jak i słabsze filmy. Dlatego nawet jeśli reżyser ma na swoim koncie jakiś bardzo dobry film, to obecność kilku słabych w moich oczach osłabia jego pozycję. Ich długość w mojej ocenie ma mniejsze znaczenie niż ogólna jakość i wrażenia. Trzecie miejsce przyznałem milowi, drugie Dextronowi, a trzecie Scarecrowowi. Milo błysnął przede wszystkim świetną Krucjatą, która jest zdecydowanie jego najlepszym filmem w tym roku. Równie dobrze wypadła Krwawa kompania, która pomimo swojej długości, wyraźniej zaznaczyła swoją obecność niż niejeden film. Nieźle wypadło również Za Gomeza, szczególnie motyw z gadającym fotelem. No i milo nie zaliczył żadnej poważnej wpadki wizerunkowej, trzyma wysoko zawieszoną poprzeczkę i jej nie opuszcza. Drugie miejsce dla Dextrona ma podobne uzasadnienie. Dextron stworzył unikalny styl padaczkowego montowania filmów, jak sam to nazywam i w tej konwencji są zrealizowane wszystkie jego filmy. Każdy z nich jest przy tym wyjątkowy, zaskakuje i bawi innymi sposobami, nie wspominając o realizacji pierwszego prawdziwego meczu piłki nożnej w Gothicu. Lekką skazą jest Wodny wrong, który generalnie też jest bardzo fajnym filmem, ale przez swoją długość i ten styl opowiadania historii doprawiony zbyt dużą ilością zapychaczy, jest filmem trochę męczącym. Natomiast pierwsze miejsce przyznałem “kto to kurva jest” Scarecrowowi. Gościowi, który odpowiada za absolutnie najlepszy film całej edycji Innosów, jakim jest trzecia część Renegata, czyli wspomniany wcześniej film o żeglowaniu. Ten film jest tak piękny, że zapominasz o istnieniu innego mniej udanego filmu reżysera, w którym nie całkiem wiadomo o co chodzi i przeżywasz go zarówno podczas oglądania jak i miesiąc po obejrzeniu go. Jedyny film, w przypadku którego rozważałem czy nie wystawić mu maxymalnej oceny, ale ostatecznie stanęło na bardzo mocnej dziewiątce, którą swoją drogą dostały ode mnie jeszcze tylko 2 filmy, Przygoda Quest oraz Dzieje. A fakt jak wykonane są 2 poprzednie części daje nadzieję, że osiągnięcie takiego poziomu realizacyjnego jest możliwy dla każdego z nas. Dla mnie Scarecrow jest najjaśniej świecącą gwiazdą tych Innosów. Lekki zgrzyt miałem z kategorią Innosa honorowego. Głównie dlatego, że uważam tę kategorię za najmniej potrzebną i trudną do ocenienia. No bo niby jak ocenić kto na niego zasługuje? Po filmach i rolach aktorskich? Po moderstwie i innych różnych działalnościach? A skąd ja niby mam wiedzieć kto dokładnie co robi. Nie wiem jak wyglądają zakulisowe roboty poszczególnych filmów, czy modów, a tym bardziej kto nad nimi pracował. Poza tym jedynym prawdziwie słusznym wyborem wydawał mi się milo, który nie dość, że jest świetnym reżyserem, niezłym dubbingerem, dobrym organizatorem Innosów i zawsze służy dobrą radą, to jeszcze ma tego Soper machinima moda. Tylko skoro jest organizatorem Innosów, to jego wygrana w tej kategorii byłaby cholernie narcystyczna, skoro sam ją wymyślił. I choć uważam, że on najbardziej zasługuje na zaszczyty, to jednak byłoby to w tym przypadku bardzo niewłaściwe. Innym kandydatem, który przyszedł mi do głowy jest g2troll. Za jego unikalne podejście do machinimy i moderstwa, a przede wszystkim za to co milo o nim powiedział - że jak ktoś go poprosi o pomoc, to on podzieli się swoim doświadczeniem i modami, co zresztą sam milo też wykorzystał. Uznałem, że skoro już muszę kogoś wybrać, to będzie z niego dobry zamiennik.

Skoro moje oceny już uzasadniłem, przejdę teraz do komentarza odnośnie końcowych wyników. Czyli wyników głosowania publiczności, głosowania jurorów i, mała niespodzianka, głosowania z tak zwanych LEPSZYCH Innosów, czyli trochę złośliwej alternatywy przygotowanej przez grupę niezadowolonych reżyserów z moim drogim przyjacielem Grochem na czele. Wpierw aktorzy drugoplanowi. W głosowaniu widzów z niewielką przewagą nad Zommerem i Kubaczem wygrał Mastergame za rolę Innosa w Krucjacie, w głosowaniu jurorów trzecie miejsce zajął ten ukrainiec, czy tam rusek, którego nick chyba czyta się Walerycz za rolę Pshemko z Guardians of disorder, drugie !shtar za kilka ról z Dalekiej drogi do domu i Guardians of disorder, a pierwsze miejsce zajął Kubacz za jego 4 role. W alternatywnym głosowaniu trzecie miejsce zajął Anonimowy lektor za rolę Matthiasa w filmie Po nitce do kłębka, drugie zajął grablun za jego 3 role, a pierwsze Kubacz za 3 role, do których z jakiegoś powodu nie wliczono roli z filmu Vabank Beziowego. Przede wszystkim cieszy mnie powszechna zgodność za pierwszym miejscem. Nawet ja i publiczność uznaliśmy robotę Kubacza, choć umieściliśmy go nie na miejscu pierwszym, a drugim. Zasłużona wygrana, bardzo mi odpowiada ten rezultat. Większą kością niezgody są tu dalsze miejsca. Fajnie, że w głosowaniu jurorów drugie miejsce zajął !shtar, również dobrze się spisał i zasłużył na wyróżnienie. Drugie miejsce dla grabluna w głosowaniu alternatywnym to też dobry wybór, w mojej opinii lepszy od tego oficjalnego. Zresztą nie mogę tego inaczej skomentować, skoro sam widziałem go na pierwszym miejscu. Natomiast trzecie miejsce obu podiów jest dla mnie zagadką. Odnośnie Anonimowego lektora już się wypowiadałem i zwyczajnie nie jestem do niego przekonany. Jak mówiłem, głos ma fajny, ale aktorem jest przeciętnym. I nie przeszkadzałoby mi wyróżnienie dla niego, gdyby była słabsza konkurencja, ale było w tym roku kilka lepszych występów. Już nawet zwycięzca głosowania publiczności Mastergame o wiele lepiej się nadaje na podium. Powiem więcej, wydawało mi się, że moja rola ma szanse coś ugrać, a jedyne co ugrała to kilka głosów w głosowaniu widzów. To samo tyczy się podium jurorskiego. ВаLерыч co prawda zagrał swoją rolę dobrze i w sposób śmiechowo przerysowany, zwłaszcza w jego pierwszym tekście wyrwanym z ust Józka Piłsudskiego, który jest jedną z najśmieszniejszych scen roku, ale moja argumentacja jest tutaj podobna - były lepsze role, a Pshemko właściwie pełni tutaj rolę jednej z dwóch postaci występujących cały czas razem, co czyni go jakby połową postaci drugoplanowej. Choć trzecie miejsce dla niego nie przeszkadza mi tak jak trzecie miejsce dla anonimowego lektora. W aktorach pierwszoplanowych głosowanie publiczności z miażdżącą przewagą wygrał milo za rolę w jego Krucjacie, trzecie miejsce w głosowaniu jurorskim zajął Kubacz za jego 4 role, drugie !shtar znowu za role z Długiej drogi do domu i Guardians of disorder, a pierwsze Ytna za rolę w Skradzionych Cieniach. W głosowaniu alternatywnym trzecie miejsce zajął milo, drugie Anonimowy lektor za jego 3 role, a pierwsze Kubacz. Tutaj rozrzut gustów jest jeszcze lepiej zauważalny. Jedni mówią, że najlepszy był milo, inni, że Kubacz, a jeszcze inni, że Ytna. Obecność całej trójki w miarę mi odpowiada. Kubacz samą rolą Alchemika zasłużył sobie na obecność w tym zacnym gronie, a jego pozostałe role też były w porządku. Ytna była moim drugim wyborem do trzeciego miejsca na podium, więc ją też uznaję. Jeśli chodzi o milo, to z jego rolą mam lekki problem. Rola była bardzo fajnie napisana. Cała psychologia postaci, jego oddanie tej krucjacie i poszukiwaniu zemsty sprawiły, że Zug ma szansę stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej machinimy. milo wg mnie zagrał go ok, ale po prostu odczuwam, że postać zasłużyła na o wiele więcej. Nie wątpię, że milo starał się jak mógł, w końcu to jego postać z jego filmu, ale po prostu jej nie udźwignął. Na zwycięzcę głosowania publiczności jednak pasuje w sam raz, w głosowaniu jurorskim głosowało na niego tylko dwóch ludzi, a w głosowaniu alternatywnym z jakiegoś powodu zajął trzecie miejsce. No cóż, gusta i guściki. Drugie miejsce dla !shtara to kopia mojego wyboru, więc nie będę tego komentował. Jeśli chodzi o Anonimowego lektora, to tutaj w przeciwieństwie do aktorów drugoplanowych, pokazał kawałek dobrego aktorstwa swoimi występami w Brudnej robocie i Stróżu lasu, więc nie narzekam. I choć w Brudnej robocie więcej się skupia na chrypaniu, niż graniu, to jednak nie przeszkadza to w oglądaniu i sprawia, że jego postać jest bardziej charakterystyczna. W kategorii filmów nie z Gothica w głosowaniu publiczności przewagą trzech głosów nad Skradzionymi cieniami wygrała Legenda o śmierci Kumie. Wszędzie indziej, tj. w moim głosowaniu, głosowaniu jurorskim i alternatywnym pierwsze miejsce zajęły właśnie Skradzione cienie i jest to mimo wszystko drugi po Kubaczu niekwestionowany zwycięzca swojej kategorii. W głosowaniu jurorskim trzecie miejsce zajęła Młodość Bolverka, drugie Legenda o śmierci Kumie, a w alternatywnym trzecie zajął Bąbel Kracz 2, a drugie Koszmar. Można odnieść wrażenie, że jurorzy są po prostu fanami Skyrima, a alternatywne jury woli różnorodność. Niemniej umieszczenie na podium Bąbla Kracza, zwłaszcza, że to druga część, która wg mnie jest słabsza od pierwszej uważam za zwykłą pomyłkę. I choć szkoda mi, że poza mną nikt inny w jury nie docenił Koszmaru, to jednak muszę uznać, że jest to lepsze niż uznanie Bąbla Kracza, który może nie jest całkiem złym filmem, ale po prostu źle się go ogląda. Legenda o śmierci Kumie i Młodość Bolverka nie mają szczególnie skomplikowanych form, ale pasują do opowiadanych przez nie historii. Pora na sklejanki. W głosowaniu publiczności wygrały Posklejane jaja 2 Gummyslava dość znaczącą przewagą nad Twierdzą i Dziejami, które przecież też nieźle sobie poradziły. W głosowaniu jurorskim trzecie zajął Co tu robi Zakonkrwii g2Trolla, drugie Dzieje Dextrona i pierwsze Twierdza Kayetana. W głosowaniu alternatywnym sytuacja była tylko trochę odmienna. Trzecie miejsce zajęli Zbóje Grocha, drugie Dzieje i pierwsze Twierdza. Przyznam szczerze, że wygrana Gummyslava w głosowaniu publiczności mnie zaskoczyła. Wydawało mi się, że Kayetan jest w tej chwili najsilniejszym sklejankowym graczem, a Dextron przez ten rok wyrobił sobie dość silną markę, a tu niespodzianka, znowu wygrywa autor słynnego Strażnika Wagin. Nawet mnie to cieszy, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że gorzej sobie poradził w pozostałych głosowaniach, a na wyróżnienie zasłużył. Wielkie brawa dla Kayetana, który zdołał zdobyć przychylność jurorów oficjalnych i alternatywnych. Twierdza wg mnie co prawda nie była lepszym kandydatem niż Dzieje, ale za to miała bardzo fajny i zapadający w pamięć scenariusz, więc popieram to zwycięstwo. Drugie miejsce dla Dziejów też mi odpowiada, w przyszłym roku Dextron powinien już sięgnąć po złoto. Jeśli chodzi o trzecie miejsca podiów to o wiele bardziej pasuje mi wybór oficjalnego jury. Zbóje co prawda są bardziej złożone i ambitniejsze jako sklejanka, ale Co tu robi Zakonkrwii jest po prostu fajniejszym filmem, który przy okazji jest również niezłą sklejanką. Zbóje to niezły film, ale w pewnym momencie trochę nużący. Brak mu hipnotyzującego uroku Strażnika Wagin, który wlókł się niemiłosiernie, a mimo to oderwać się od niego nie dało. W powagach sytuacja wygląda następująco. W głosowaniu widzów pewnie wygrał Trzynasty rycerz Koreona zdobywając prawie co trzeci głos. W głosowaniu jurorskim trzecie miejsce zajął Renegade Scarecrowa, drugie Strażnicy wymiarów Soprana i pierwsze Daleka droga do domu Wulfgara. W głosowaniu alternatywnym trzecie miejsce również zajął Renegade Scarecrowa, drugie Brudna robota Grocha, a pierwsze Trzynasty rycerz. Słowem wstępu, wielka szkoda, że nigdzie się nie załapała Krwawa kompania milo, która wprawdzie jest shortem, ale za to najlepszym shortem roku. Fajnie, że został doceniony Renegade, choć uważam, że to właśnie on był najlepszy i powinien pewnie zająć pierwsze miejsce. Pierwsze i drugie miejsca podium obu głosowań są dla mnie sprawami mocno dyskusyjnymi i pierwszy raz w tej analizie stanowczo się temu sprzeciwiam. Może oprócz Trzynastego rycerza, który istotnie był bardzo dobry, więc na niego przymknę oko, ale pozostali kandydaci w ogóle nie powinni być na podium, nawet jeśli uważam je za obiektywnie fajne filmy. Zacznę od dołu, czyli od Brudnej roboty. Do Grocha mam spory sentyment, jego wytrwałość, upór i niepoddawanie się są dla mnie pewnym źródłem inspiracji. Niemniej jednak Brudna robota nie jest całkiem udanym serialem, choć przy lepszym rozpisaniu mógłby być bardzo dobry. Przede wszystkim nie przekonują mnie działania głównych bohaterów. Wszystko co robią, robią na zasadzie, a bo tak, jakoś trzeba posunąć scenariusz do przodu. Niewiele myślą, łatwo im przychodzi zmiana zdań, gość w jednej scenie dostaje srogi wpierdol, a w następnym odcinku sam taki wpierdol spuszcza liczniejszym i uzbrojonym przeciwnikom. Można by tu przeprowadzić dogłębniejszą analizę w stylu dzikich hejtów, ale niezbyt mam na to ochotę. Najwyżej skończy się na tym, że Brudna robota podzieli los poprzedniego serialu Grocha Po upadku bariery i zostanie przerwany zanim się rozkręci, ale liczę, że nie. Mimo wad i problemów z logiką ciekawi mnie w jakim kierunku może się to potoczyć. Także Grochu, nie zniechęcaj się, ja ci kibicuję. Strażnicy wymiarów Soprana są bardzo charakterystyczną produkcją tych Innosów i na pewno zostaną w pamięci tym, którzy je obejrzą. Nawet mi się podobali, ale mają 2 zasadnicze wady, które w moich oczach zdyskwalifikowały ich jako potencjalnych okupantów podium. Po pierwsze, początek jest zbyt nagły i bardzo trudny do ogarnięcia za pierwszym obejrzeniem. Zostajemy rzuceni w sam wir wydarzeń, o których nie mamy bladego pojęcia. Nie wiemy kto kim jest, czemu się biją i co tu się kurde dzieje. Z czasem to wszystko nabiera trochę sensu, ale pierwsze wrażenie jest okropne. Drugim zarzutem jest obecność jednej z najbardziej idiotycznych i żenujących scen w całym turnieju, która pod względem słabości może się mierzyć z najsłabszymi filmami. Nawet jeśli Soprana to w jakiś sposób śmieszy, to mnie nie. Zwłaszcza w filmie, w którym dopiero co była widowiskowa walka jakiś nadludzi. Jeśli chodzi o Długą drogę do domu, to mój zarzut do niego jest dosyć banalny. Jest fajny, nieźle napisany, nieźle zagrany. Pomimo swej długości nie nudzi aż tak. Ciągłe ruchy kamery na dłuższą metę są irytujące, ale najwyraźniej taki styl ma reżyser. Mój zarzut jest następujący, w skali długoterminowej ten film jest po prostu nijaki. Jest fajny, gdy się go ogląda, ale niczym specjalnie się nie wybija. Nie zostaje w pamięci, nie wybija się znacząco ponad przeciętną, jest bardzo stonowany, choć to akurat można też traktować jako zaletę, bo nie próbuje na siłę być epicki. No i przede wszystkim byli lepsi kandydaci. Renegade, Krwawa kompania, Trzynasty rycerz. Nawet Strażnicy wymiarów i filmy Abuyina były ciekawszymi zjawiskami. Ci trzej kandydaci, których tu zrugałem mogliby spokojnie ubiegać się o wygraną rok temu, kiedy poziom był na tyle niski, że pierwsze miejsce na podium zajęła przeciętna Anatema Dantego. Wyniki tej kategorii mnie rozczarowały. Rozrzut opinii jest zaskakująco niewielki w przypadku komedii. Głosowanie publiczności zgodnie z oczekiwaniami wygrała Krucjata milo. Trzecie miejsce w głosowaniu jurorskim zajęli Mistyczni wojownicy Grzesia, drugie Strarznicy Hagenu Oobamy, pierwsze Przygoda Quest ponownie Grzesia. W głosowaniu alternatywnym trzecie miejsce zajęły Odkurzone przygody Szczepana Rzonsy Koreona, drugie Strarznicy Hagenu, pierwsze Przygoda Quest. Głosowanie publiczności jest w dużej mierze konkursem popularności, więc wygrana milo nikogo tutaj nie powinna dziwić. A jeszcze mniej powinna przeszkadzać, bo Krucjata jest naprawdę dobrą komedią. Na drugim miejscu znalazły się exequo Wodny Wrong Dextrona i zbierająca laury w głosowaniach jurorskich Przygoda quest. Brawo Grzesiu, nieleonsie, udało ci się wygrać Innosa 2017 filmem, który nakręciłeś w 2016 roku. Brawo Oobamo niedafie, w końcu odniosłeś sukces niebędąc w cieniu reżysera jednego ze swoich scenariuszy. Brawo Koreon, zająłeś jakieś miejsce w alternatywnym głosowaniu wyjątkowo niefajnym filmem, którego poczucie humoru najwyraźniej rozmija się z moim pojmowaniem rzeczywistości. Poza kilkoma pojedynczymi scenami nie wiem co niby miałoby mi się podobać w Szczepanie Rzonsie. Te ciągłe odniesienia do Gomółki, Wałęsy, Brukseli i innych okołopolskohistorycznych nawiązań? Jeśli tak to sorry Koreon, nie jestem twoim targetem. Film jest zwyczajnie nieprzyjemny w oglądaniu. Lepiej na podium nadają się już Mistyczni wojownicy, choć nie byli jacyś super. Wielka szkoda, że w roku, kiedy trafiło się tyle fajnych i zabawnych filmów takich jak Dzień Kruka ci tak zwani eksperci wolą głosować na jakieś przeintelektualizowane, abstrakcyjne dziwadła, które nie spełniają podstawowego celu gatunku komedii. Kolejną kategorią są scenariusze. W głosowaniu publiczności wygrała Krucjata, w głosowaniu jurorskim miejsca na podium zajęli kolejno Strarznicy Hagenu, Mistyczni wojownicy i Długa droga do domu. W głosowaniu alternatywnym podejście do kategorii było trochę inne. Zamiast wyróżniać poszczególne scenariusze z poszczególnych filmów, zdecydowano się na roczny całokształt poszczególnych scenarzystów. To rozwiązanie nawet mi się podoba, tylko ma jedną zasadniczą wadę. Trzeba mieć wyraźnie zaznaczone kto odpowiada za scenariusz w każdym filmie, a nie zawsze jest to powiedziane. Wtedy zapewne scenarzystą jest po prostu reżyser, ale fajnie byłoby wiedzieć na 100%. W tym głosowaniu miejsca na podium zajęli kolejno milo, który pisał scenary do swoich własnych przebojów, Koreon, z którym sytuacja jest taka sama i Oobama, który nie dość, że napisał swoich Strarzników Hagenu, to jeszcze napisał uznaną za komedię roku Przygodę Quest. Przede wszystkim cieszy mnie uznanie jakie zdobyli Oobama i milo, którzy całkowicie zasłużyli na zdobyte wyróżnienia. Szkoda, że w głosowaniu jurorskim Oobama został zepchnięty na trzecie miejsce przez Wulfgara i życie, bo wg napisów końcowych Mistycznych wojowników to właśnie życie odpowiada za ich scenariusz. Koreon też mimo wszystko jest niezłym wyborem, choć Szczepan Rzonsa to wg mnie byle jaka obyczajówka. Ale Trzynasty rycerz, czy choćby Symetria to ciekawe wynalazki. Wolałbym, żeby na jego miejscu znalazł się Polish SCP, czyli gość odpowiadający za Dzień Kruka i Na serwerze RP. Co do Wulfgara i Długiej drogi do domu, mógłbym powtórzyć to co mówiłem odnośnie kategorii powag. Film jest fajny, ale nijaki, a przez swoje stonowane wykonanie to właśnie scenariusz musi wziąć na siebie większość ciężaru filmu, z czym wg mnie radzi sobie tylko dobrze. Zdecydowanie za mało na pierwsze miejsce, tutaj uznaję wyższość alternatywnego podium. W kategorii reżyserskiej głosowanie publiczności wygrał oczywiście milo, w głosowaniu jurorskim na trzecim miejscu znalazł się LarmoV, na drugim Dextron, a na pierwszym milo. W głosowaniu alternatywnym trzecie miejsce zajął Dextron, drugie Larmov, a pierwsze Koreon. Dla uzupełniania dodam, że w głosowaniu widzów drugi najlepszy wynik uzyskał Dextron, a trzeci Koreon. To nam tworzy jasny obraz, że za najlepszych reżyserów została okrzyknięta właśnie ta czwórka, tylko w każdym głosowaniu w nieco innej kolejności. Z wyborami milo, Dextrona i Koreona całkowicie się zgadzam, odwalili bardzo dobrą robotę w tym roku. Inaczej ma się sprawa z Larmovem. Nie zrozumcie mnie źle, jego filmy też mi się bardzo podobały. Żądza zemsty to obok Krwawej kompanii najlepszy short roku, a Guardians of disorder to udany owoc związku Quentina Tarantino z Luciem Bessonem. Po prostu jego wybór zupełnie nie wynika z tego co tu do tej pory zostało powiedziane. Żaden z jego filmów nie zaznaczył wyraźnie swojej obecności w żadnej kategorii. Kij ze złotem, ale nigdzie nie był bliski nawet brązu, skąd to nagłe poparcie dla niego? Scarecrow i Wulfgar zdobyli przychylność jurorów swoimi filmami, ale Larmov nie. A przynajmniej nie w zauważalny sposób. Rozumiem, że miało się oceniać roczny całokształt, ale co znaczy roczny całokształt, jeśli nawet jeden jego film nie potrafi podjąć walki z konkurentami? To znaczy, że jego filmy są gorszymi fajnymi filmami albo wręcz średniakami. Ja tak nie uważam, po prostu z dotychczasowych wyników taka wynika interpretacja. Mi jego wybór pasuje, ale po prostu sprawia wrażenie trochę wymuszonego. Zresztą to samo można powiedzieć o złocie w głosowaniu jurorskim dla milo, który ugrał w tym głosowaniu tylko to, a wszędzie indziej wygryzła go konkurencja. Jeśli chodzi o Innosa honorowego to tutaj zwycięzcą okazał się Anubis. I w tych okolicznościach uważam to za bardzo dobry wybór. Jest niezłym reżyserem i scenarzystą, jest fajnym dubbingerem, sprawnie odpowiada na prośby o pomoc, z których sam też czasami korzystałem, chociażby trochę ponad rok temu gdy przygotowywałem poprzednie Złote Innosy. Poza niektórymi niezrozumiałymi decyzjami jurorów z obu głosowań wyniki uważam za w miarę satysfakcjonujące. Tam gdzie jedno głosowanie zawiodło, drugie troszkę poprawiało sytuację, a głosowanie widzów było poprawne, choć dosyć jednostronne. Ogólnie nie było źle.

Na koniec chciałbym się jeszcze wypowiedzieć na temat negatywnych reakcji i zarzutów od publiczności. Ludzie się burzyli, że milo wziął do jury swoich kolegów i rozdali między siebie część nagród. Z mojego organizatorskiego doświadczenia mogę z całą pewnością stwierdzić, że nie można stworzyć idealnego jury. Zawsze komuś coś będzie nie pasować, a jeśli będzie się próbować wszystkich zadowolić, rezultat będzie jeszcze gorszy. Milo wziął do jury ludzi, którym wiedział, że może to powierzyć. Że nie odwalą jakiegoś cyrku typu ostatniego dnia powie, że właściwie nic nie obejrzał i wypada z gry. Ludzie, którzy w jego opinii znają się na machinimie i z którymi opiniami można się liczyć. To, że ktoś inny się z tym nie zgodzi, to jego problem. Jury musi być godne zaufania przede wszystkim dla organizatora, bo zaufanie jest ważnym czynnikiem wpływającym na głosowanie i komunikację. Co do zarzutu, że część z nich zdobyła część wyróżnień jest po prostu naturalną konsekwencją tego, że nie ma zasady zabraniającej im udziału. Często widzę opinie, że jurorzy nie powinni startować i jest to zarzut bardzo uzasadniony. Problem polega na tym, że człowiek, który nadaje się na jurora jest zazwyczaj aktywnym, zwykle dobrym filmowcem i brak jego udziału najzwyczajniej w świecie obniżyłby poziom. Wyobrażacie sobie sytuację, że milo zalicza jeden ze swoich lepszych roków jak teraz i z powodu jurorowania nie startuje? Wtedy by ludzie narzekali, że nie mogą zagłosować na swojego faworyta. Złotym środkiem byłoby brać tylko takich expertów od machinimy, którzy już nie są aktywni, takich jak ja, ale jak ktoś nie jest aktywny to często zwyczajnie się wycofuje z tej społeczności i nie bardzo jest z czego wybierać. A jeśli jeszcze chodzi o zarzut, że któryś juor jest niekompetentny? Co do tego można mieć pewność dopiero gdy da mu się szansę. Ja np. trochę zawiodłem się na Jarim, gdy był jurorem podczas poprzedniej edycji. Podszedł do sprawy z zaangażowaniem, wziął sobie do serca powagę zadania, zrobił co w jego mocy, żeby wypaść jak najlepiej i nawet każdemu kandydatowi napisał małą recenzję. Problemem były jego kryteria oceniania, które podkreśliły dodatkowo te jego recenzje. Kompletnie rozminął się z moim rozumieniem czym jest dobry film i uważam, że był po prostu niezbyt sprawiedliwy. Ale mimo to warto było dać mu szansę. Jeszcze odnośnie organizacji w wykonaniu milo, niektórzy nawet posunęli się do stwierdzenia, że milo popsuł te Innosy i że ja powinienem to dalej organizować. Jak już mówiłem wcześniej, nie mam już czasu na takie rzeczy, a organizacja Innosów wymaga od organizatora pełnego zaangażowania, żeby były udane. Więc jakbym nie znalazł następcy to Innosy w ogóle by się nie odbyły. Bylibyście skazani na alternatywę oferowaną przez Grocha i SPM. Milo nie popsuł Innosów, tylko je uratował. Macie być mu wdzięczni i tyle w tym temacie. Kolejny zarzut, duże natężenie zagranicznych reżyserów w wynikach jurorskiego głosowania. Duże, bo właściwie stuprocentowe, każdy z nich coś ugrał. Może oprócz Blade’a i Seregina, ale to aktorzy, więc mieli trochę trudniej. Ludzie narzekają, że dobre powodzenie zagranicznych reżyserów jest zwykłym lizodupstwem i że to Polacy powinni wygrać. Powiem tak, na samą obecność zagranicznych filmowców można było narzekać gdy ogłoszono ich udział, co zresztą sam czyniłem. Ale gdy się już ich dopuściło do konkursu, należało ich potraktować tak samo jak każdego innego. Nie ma filozofii pt. “podium tylko dla Polaków”. Jest filozofia “podium tylko dla najlepszych”. Nie ma też filozofii pt. “na tych nie głosujemy”, tylko “każdemu dajemy szansę”, oprócz sytuacji gdy okaże się, że zgłoszony film nie spełnia wymogów formalnych, a organizator to przeoczył. I właśnie dlatego ci Rosjanie i Ukraińcy się znaleźli na podium. Byli od was po prostu lepsi. Przegraliście na swoim własnym podwórku. 1:0 dla gości. Mi również nie wszystko w wynikach pasuje, zwłaszcza w kategorii filmów poważnych, ale to jedno trzeba powiedzieć. Zagraniczni filmowcy odwalili solidną robotę i zasłużyli na wyróżnienie. Nie wierzycie? To sobie sami obejrzcie ich filmy, bo założę się, że większość krzykaczy nawet tego nie zrobiła. To całe narzekanie i negatywna energia doprowadziły do powstania alternatywnego głosowania organizowanego przez Grocha i jego ziomków. Jak powiedział mi pewien ktoś, najwyraźniej poszło też o to, że w składzie jury nie znalazł się też żaden reżyser ze SPM, a było ich dużo z Prokrastynacji. Powiem tak, ja już od dawna nie śledzę jak wygląda podział na studia i kto gdzie jest. Nie wiem co to SPM, Prokrastyna, Szlachta Myrtany, Przystań Jacka, czy jakieś inne Związki socjalistyczne republik machinimowych. Jestem ponad tymi podziałami, dla mnie wszyscy machinimowcy to jedna, wielka, kłótliwa rodzinka. Jury ma być przede wszystkim obiektywne, a przynależność do studia niezbyt mnie obchodzi. Jeśli duża część jurorów należy do tego samego studia, obawy oczywiście są uzasadnione, ale niczego to nie przesądza. To nie jest jakiś sejm. Wracając do alternatywnego jury, dla mnie ta inicjatywa nie jest zła sama w sobie, ale jej wydźwięk jest najzwyczajniej w świecie złośliwy. Złote Innosy pierwotnie powstały jako alternatywa dla innego konkursu, Gothikowych Oskarów, ale nie kierowałem się w tym jakimiś osobistymi uprzedzeniami, tylko myślą, że można temu nadać lepszy kształt, bo Oskary były organizowane w sposób dość przypadkowy. Jak ktoś uważa, że zrobi coś lepiej ode mnie, proszę bardzo, może spróbować, może jest co poprawiać. Ale mówienie wprost, że to Innosy LEPSZE i ciągłe podkreślanie, że te oficjalne są złe jest po prostu dziecinne i bezczelne. Zachowanie podobne do dziecka, któremu coś nie wyjdzie, po czym strzeli focha i powie, że ma wszystkich w dupie. Jest to brak poszanowania dla cudzej pracy i niemożność pogodzenia się z tym, że nie wszystko poszło tak, jak samemu by się chciało. Mi wielokrotnie różne rzeczy nie pasowały w Innosach, także i tym razem, ale całkowite ich negowanie jest w tym kontekście przejawem niedojrzałości. Tu nawet nie ma o co się bić, to tylko internetowy konkurs dla miłośników Gothika i machinimy. Nie ma tu jakiś złotych kalesonów do wygrania. To ma służyć głównie dobrej zabawie i uzbieraniu co ciekawszych filmów w jednym miejscu. Jak komuś coś nie pasuje, nawet nie musi startować, ale jak już startuje niech chociaż poudaje, że umie się bawić. Masz obiekcje? Możesz o tym napisać, organizator na pewno wszystko przeczyta. Także podsumowując, alternatywne głosowanie jest ok, wręcz zachęcam do własnych zestawień i komentarzy, ale nie musicie przy tym być takimi palantami.