Rozdział IV
Napad...
Pociąg sam w sobie wyglądał na dość duży, ale niestety się zawiodłem, może i miło pachniało to w samym wagonie było bardzo ciasno, to akurat nie zgadzało się z serialem, tam wyraźnie były ukazane wielkie wagony, chyba że były to jakieś specjalne przedziały. Mimo tego, że było dość ciasno to przyjemnie była nawet para, która najwyraźniej zauważyła że spodziewamy się dziecka, ponieważ mile ustąpiła nam miejsca i Madzia mogła sobie odpocząć. Ja pomogłem jej się położyć wygodnie na specjalnym materacu, koło którego wisiała tabliczka z jakimiś symbolami.
-Twilight, możesz pozwolić? Spytałem się.
-O co chodzi?
-Mogła byś przeczytać co tu pisze?
-Oczywiście. "Miejsce dla pary spodziewającej się źrebaka, w razie potrzeby proszę ustąpić miejsca".
-Aha, to dlatego tamta para ustąpiła nam miejsca. Powiedziała Magda.
-Pewnie tak, a tak w ogóle to daleko jeszcze? Spytałem się.
-Jeszcze jakieś półtora godziny, może się prześpicie bo czeka was jeszcze dużo załatwiania.
-Dobrze w razie jakiś problemów z Madzią prosił bym abyś mnie obudziła dobrze.
-Okej! Możesz na mnie liczyć, słowo honoru.
-Dziękuję ci nie wiem co byśmy bez ciebie zrobili. Powiedziała. No i zapadliśmy w spokojny sen lecz po kilku minutach snu Twilight zaczęła krzyczeć, co bardzo szybko mnie wyrwało ze snu.
-Twi, co się dzieje? Spytałem nie wiedząc co się dzieje.
-To bandyci ze Smoczych Gór! Są bardzo niebezpieczni mogą nawet zabić, zbierajcie się i uciekajcie ile sił w nogach. Powiedziała lawendowa klacz.
-Magda wskakuj mi na plecy uciekamy do Canterlotu! Powiedziałem i szybko lecz ostrożnie usadziłem ją na plecach i widziałem jak jeden z bandziorów chce poderżnąć gardło innemu kucowi.
-O nie! Nie, nie nie nie nie nie nie. Ja tego tak nie zostawię, Twilight! Weź Magdę i biegnijcie do miasta ja później do was dołączę. Jak powiedziałem tak zrobili, Magda wiedziała, że ja jestem nieuległy i chyba wyjaśniła Twilight, że nie ma co się ze mną sprzeczać. Gdy obie wyszły to podbiegłem do jednego z bandziorów, który najwyraźniej był jakimś zboczeńcem bo wyrwał klacz z objęć swojego ogiera, którego złapali inni bandyci i związali żeby się nie szarpał, ja długo nie myśląc zawołałem.
-Zostaw te niewinne kucyki i odejdź bo nie będę dwa razy powtarzał i przejdę do kopytoczynów!
-Hahahaha, ty mały źrebaku chcesz się mierzyć z nami? Żałosny jesteś. Niech ci będzie, ale tylko się zabawię z tą panną i biorę się za ciebie, pasuje? Bezczelnie spytał się jeden z nich. Był to chyba ich dowódca bo miał najwięcej rzeczy i wszyscy zbierali się wokół niego.
-Żeby nie było, że nie ostrzegałem. W walce miałem trochę wprawy, ponieważ przez rok ćwiczyłem karate, oraz chodziłem dość sporo na siłownie, z dwoma pierwszymi poradziłem sobie bez problemu, jeden dostał kopytem w szczękę aż się obrócił dwa razy i wyłożył na podłodze. Drugi dostał z kuksańca i poleciał na ścianę jęcząc z bólu. Trzeci to już była wyższa liga dostałem kilka razy od niego z kopyta, aż mi się gwiazdki przed oczami pokazały lecz tak szybko jak się pokazały to tak szybko znikły, lecz wtedy już nie było litości waliłem po mordzie aż nie posypią się zęby. Na ostatek był ich przywódca, z którym najprawdopodobniej będzie najciężej.
-No młody widzę, że masz trochę pary w kopytach, może się do nas przyłączysz przyjmiemy cię z otwartymi kopytami, co ty na to? Powiedział ich przywódca.
-Chyba sobie śnisz, że będę rabował i zabijał dla paru bitów. Pfi...
-Jak chcesz zobaczymy jak sobie ze mną poradzisz ze mną smarkaczu. ORIENTUJ SIĘ. Zakrzyknął po czym rzucił się na mnie z nożem kilku ciosów uniknąłem lecz jeden przeciął mi skórę na żebrach bolało jak diabli widziałem tylko jak sączy się duża ilość krwi. W końcu wyczułem momęt, w którym bandyta stracił równowagę i wtedy zacząłem go walić po ryju z całych sił jakie miałem w kopytach, lecz byłem tak zajęty biciem ich szefa, że nie zauważyłem jak jeden z jego pachołków wykonuje cios krótkim sztyletem i wbija mi go w podbrzusze, wtedy twardo upadłem na ziemię a z pyska zaczęła mi lecieć krew, obraz miałem cały zamazany, ale co dziwne bólu nie czułem i wtedy poczułem jak ktoś zadaje mi drugi cios nożem, w tej właśnie chwili całe życie przeleciało mi przed oczami, moje pierwsze dni w szkole, zabawy lody, poznanie Magdy, pierwsze doznania cielesne, oraz przeniesienie, wtedy ostatkami sił które mi zostały wypowiedziałem.
-Ja...przepraszam, dobrze opiekuj, się...naszym...dzieckiem. Następnie film mi się urwał całkowicie.
Kilka godzin później...
Jak się obudziłem to myślałem, że jestem już po drugiej stronie, po tej lepszej i spokojniejszej stronie. Gdy otworzyłem oczy, to oślepiło mnie bardzo mocne światło, gdy już oczy przyzwyczaiły się do światła zauważyłem, że Magda, Twilight, Księżniczka Celestia, oraz Księżniczka Luna siedziały przy mnie a raczej spały, wyglądały na bardzo zmęczone, ponieważ falujące grzywy oraz ogony księżniczek były praktycznie bez "życia". Oczy również mieli zmęczone co było widać po workach pod oczami, pewnie mnie leczyli, przez dłuższy czas i to je tak zmęczyło, za co jestem im naprawdę wdzięczny, ale wiem również jaką krzywdę wyrządziłem mojej ukochanej, oni tak się o mnie bali a moja cholerna duma prawie mnie zabiła, i co wtedy by powiedziała naszemu dziecku, pewnie to że jej lub jego ojciec był bohaterem. Lecz najgorsze by było to że nawet by nie poznało swojego ojca, i nie mógł bym być przy narodzinach, a te rzeczy by mnie bolały najbardziej. Po chwili namysłów usłyszałem głosy klaczy, mogłem się domyślić to była reszta mane6 oraz CMC, wraz ze Spikem, delikatnie otworzyli drzwi by zobaczyć co się dzieje i jak tylko zobaczyli, że już nie śpię to od razu rzucili się do przytulania w płaczu, nawet Rainbow Dash oraz Apple Jack, a o znaczkowej lidze to już nie mówię. Po chwili reszta się obudziła, przez gwar i również zaczęli mnie obściskiwać a Magda to cała we łzach zaczęła się do mnie tulić i opieprzać co mi się zdrowo należało.
-Wiesz jak nas przestraszyłeś? Nie masz pojęcia co przez ciebie musiałam przejść, wiesz jak się baliśmy że...że już nigdy więcej...
-Proszę nie kończ. Ciii,... Już spokojnie, żyję i jestem przy tobie, przysięgam, że nigdy więcej tego nie zrobię. Powiedziałem to samemu zaczynając płakać.
Po kilkunastu minutach ciszy obudziłem przysypiającą Celestię.
-Przepraszam księżniczko możemy porozmawiać?
-Co? Gdzie? A porozmawiać, o czym?
-Chciałbym załatwić kilka rzeczy, otóż pierwszą sprawą jest to, że chciałbym nam znaleźć jakieś małe mieszkanko i najlepiej, jak by ono się znajdowało w Ponyville, a drugą sprawą jest to czy mogę prosić o jakąś niewielką pomoc finansową, bo jak wiesz spodziewamy się dziecka i chcemy mieć na utrzymanie nas. Czy da się rade coś z tym załatwić?
-Powiem krótko, o nic się nie musicie martwić , akurat w Ponyville jest wolne mieszkanie i od razu zakwateruję je dla was, a finansowo również nie będzie problemu, dostaniecie po dwieście bitów na jednego członka rodziny, przy czym nie musicie opłacać żadnych składek, macie to jak w banku.
-Dziękuję ci, czy mogę jakoś ci się odwdzięczyć za tą ogromną pomoc i uratowanie życia?
-Tak, wracaj szybko do zdrowia, tym masz mi się odwdzięczyć a później jak wyzdrowiejesz to pogadamy...