Wstęp
Przyjaciel to tylko wróg, który się jeszcze nie ujawnił
Był to kolejny słoneczny dzień w Ponyville. Atmosfera sielanki i spokoju dawała się wyczuć zupełnie jak smak babeczek, które wabiły cudownym zapachem do Cukrowego Kącika. Przed cukiernią już zebrała się grupka miłośników wypieków i już szykowała pieniądze by zakupić sobie pyszności jakie dzisiaj Pinkie przygotowała.
-MUFFFINY DLA WSZYSTKICH PRZYJACÓŁ- radośnie krzyknęła po czym grupa szturmem zaatakowała ladę cukierni.- STARCZY DLA KAŻDEGO- entuzjastycznie oznajmiła wszystkim. Klienci kupowali coraz to kolejne łakoci i opuszczali budynek z uśmiechem na twarzy. Cały dzień wydawałby się monotonny, przecież to tylko sprzedaż wypieków, lecz nie spożytkowana energia Pinkie pozwalała jej powielać pewne czynności z pozoru nudne wiele, ale to wiele razy szczególnie gdy przy okazji mogła dawać radość swoim przyjaciołom.
Gdy ostatni klient opuścił Cukrowy Kącik przed drzwiami pojawiła się Twilight Sparkle.
-Po dobrze wykonanej pracy...- Zaczęła Twilight
-PORA NA IMPREZKĘ- krzyknęła Pinkie z radością, jakiej nigdy jej nie brakowało.
-Oczywiście- odpowiedziała je Twilight- ale w pierwszej kolejności chciałabym poprosić Cię o pomoc.
-Dla mojej najlepszej przyjaciółki wszystko- oznajmiła Pinkie z uśmiechem na twarzy.
-Ostatnio będąc w bibliotekach Canterlotu znalazłam ciekawy czar pozwalający oczyszczać sny z koszmarów.-
-Nienawidzę koszmarów!- krzyknęła Pinkie i wystawiła język- Obrzydlistwo!
-No właśnie, a czar, który poznałam pozwala na pozbycie się nieprzyjemnych snów. Niestety sama na siebie nie mogę rzucić zaklęcia, więc...- nie zdąrzyła dokończyć Twilght, kiedy przerwała jej Pinkie.
-Ja mam Ci pomóc?! ALE SUPERAŚNIE- zaczęła podskakiwać typowo dla siebie różowa klacz.- Będę mogła śnić o wesołych babeczkach albo łyżwach o! o! Wesołych babeczkach na łyżwach!
-Tak Pinky, choć ze mną do biblioteki tam mam wszytko co potrzeba.- powiedziała Twilight, po czym obie czy prędzej ruszyły w drogę. Po drodze rozmawiały trochę, a raczej to Pinkie Pie cały czas opowiadała jak fajnie dzisiaj się pracowało.
-i wtedy przyszła Apple Jack, a ja do niej przyjaciółko dla Ciebie muffinki za pół ceny.-
-Tak to bardzo ciekawe Pinkie Pie, ale już jesteśmy na miejscu.- oznajmiła Twilight otwierając drzwi.
-Twilight, przygotowałem tak jak chciałaś niebieski kryształ i książkę o którą prosiłaś- z głębi biblioteki wypadł Spike, prawie potykając się o własne nogi.
-Dziękuje Spike- odpowiedziała z uśmiechem Twilight wchodząc do domu- To skoro wszystko mamy to Pinkie weź kryształ i ustaw się na środku biblioteki.- Pinkie posłusznie ustawiła się na wyznaczonym miejscu.- Powoli zapada zmrok, bardzo dobrze, kryształ będzie katalizatorem, gdzie umieścimy koszmary, więc trzymaj go bardzo mocno.- poważnie nakazała Twilight, po czym sama ustawiła się przy biurku, gdzie leżała książka przywieziona z Canterlotu. Przeczytała stronę uważnie jeszcze raz i odwróciła się w stronę przyjaciółki, wysiliła się bardzo mocno po czym strumień magii uderzył prosto w łeb różowego kucyka. Chwilę później granatowa struga światła uderzyła w kryształ, który trzymała w zębach Pinkie, lecz była jedna rzecz, o której obie nie wiedziały. Klejnot nie był w stanie udźwignąć bujnej fantazji Pinkie, ogromna liczba strasznych wizji jakich mogła doświadczać Pinkie Pie skrzętnie ukryte pod dużą warstwą słodkości i uśmiechu, właśnie przelewały się w niestabilną strukturę kamienia. Chwilę później nastąpiła mała eksplozja
-Pinkie? Spike? Jesteście cali?- zapytała kaszląc Twilight.
-U mnie wszystko dobrze- smok wygrzebał się z za stolika.- Ale co z Pinkie Pie?- Zapytał teraz, ale nie otrzymał odpowiedzi. Z kłębów niebieskawej mgły wyłoniło się coś, czego nie chciał zobaczyć nikt. Różowa niegdyś szczęśliwa klacz, co prawda koloru nie zmieniła, lecz jej puste oczy, ogromne zęby szczerzące się w sadystycznym uśmiechu, nie wydawały się mieć niczego z Pinkie Pie. Jej ciało pokrywały dziwne granatowe żyły biegnąć, aż do drugiego łba, który zaobserwowała Twlight dopiero, kiedy uniosła się z powrotem na kopyta.
-Chciałaś, uwolnić Pinkie Pie od koszmarów. Niestety moja droga.- paskudna postać spoglądając w łzawiące oczy Twilight szczerzyła się w sadystycznym uśmiechu- Ze snami jest jak z czasem, lepiej je zostaw w spokoju, bo chociaż jeden błąd może sprawić Ci nie miłą niespodziankę. Zresztą, sama dobrze wiem czego się boisz- szorstki, chrapliwy głos był jadem dla młodej fioletowej klaczy.- Zresztą ty mały smoku boisz się nawet czasem samego siebie to całkiem zabawne.- Spike został sparaliżowany przez strach i nie mógł nawet krzyknąć.- Spokojnie moi drodzy, w zamian za to, że powołaliście mnie do życia, daruję wam póki co cierpień, ale reszta kucyków ma bardzo zabawne koszmary. Jak to mawiała stara Pinkie Pie: Pora na imprezkę- wyglądające na osłabione ciało ruszyło przed siebie przewalając wszystko co stanęło jej na drodze i wyszło z biblioteki, zaś ciszę i spokój nocy przerwało potworne rżenie...
Ciąg Dalszy Nastąpi...
Autor: P.H