Głowy wawelskie Wydarzyło się więcej niż czterysta lat temu, że któregoś dnia na Rynku Krakowskim rozległ się wśród kramów krzyk ogromny: "Łapcie złodzieja! A ledwie okrzyk ten się rozległ, zebrała się zaraz cała gromada gapiów, radych, że widowisko się nadarza. Zaś pasamonik, mistrz Błażej, wołał: - Najpiękniejszy pas złotolity z kramu mi porwał! Ratunku! Wiadomo było, że mistrz Błażej jest najznakomitszym pasamonikiem w całym Krakowie, to znaczy takim, co przepiękne pasy, złotymi i srebrnymi nićmi przetykane misternie utkać potrafi, i że niechybnie pas, który, złodziej porwał, musiał być nie byle jakiej wartości. - Łapcie złodzieja! - powtarzał tymczasem Błażej i całą siłą swych potężnych ramion, bo wielkiej był tuszy, rozgarniał tłum, aby rzucić się w pogoń za winowajcą. Rozstąpili się więc ludzie na dwie strony i wówczas to ujrzeli leżący na bruku u stóp niejakiej Ofki, ubogiej wdowy, ów pas złotolity. - Ona - że mi go skradła! - zakrzyknął pasamonik i szarpiąc biedną Ofkę, która zapewniała go o swojej niewinności, wydał ją pachołkom miejskim, aby ją w lochach zamknęli. I jeszcze wołał, że sprawiedliwej a srogiej kary dla winowajczyni będzie szukał przed sądem królewskim na zamku. Wiele jest pięknych i bogatych sal na zamku Wawelskim, przestrzennych i niezwykle zdobionych. A jedną z najpiękniejszych jest sala zwana Poselską i z tego to szczególnie jest znana, że na jej stropie, w drewnianych obramieniach, widnieją przedziwne rzeźbione ludzkie głowy. Taką zaś ogromną sztuką są przez żyjącego przed wiekami artystę odtworzone, że zdają się być żywe. W tej to sali przed czterema wiekami odbywały się sądy, podczas których sam król, wówczas panujący Zygmunt August, zasiadał za stołem sędziowskim. I przed tym królewskim sądem stanęła wdowa Ofka. - Jakże to było? - pytali król i wraz z nim zasiadający sędziowie. - Pod jej nogami pas mój leżał, bo widać zalękniona upuściła go na ziemię! - wołał pasamonik Błażej. - Ludzie godni poświadczą, że widzieli pas u jej nóg leżący. Na te słowa wdowa Ofka odpowiedziała rzewnym płaczem: - Niewinnam! Na głowy moich dzieci nieletnich przysięgam, żem niewinna i żem nigdy moich rąk kradzieżą nie splamiła! Nie wzięłam Błażejowego pasa! Być może złodziej, uciekając, pod moje nogi go rzucił. Ale sędziowie i król nie uwierzyli tym zaklęciom i wydali srogi wyrok: że winna kradzieży złotolitego pasa wdowa Ofka ma być przykładnie wychłostana. - Przysięgam na dzieci moje, żem niewinna! - powtórzyła jeszcze raz z rozpaczą Ofka. I patrzyła błagalnie na króla i sędziów czekając zmiłowania. Nie dojrzała jednak w ich oczach miłosierdzia. Więc żałość ją ogarnęła tak ogromna wobec tej niesprawiedliwości, że zawołała: - Jeśli nawet przed królewskim majestatem sprawiedliwości znaleźć nie mogę, to niech o mej niewinności zaświadczą te głowy na sklepieniu rzeźbione i niech one wyrok wydadzą! A będzie na pewno litościwszy i sprawiedliwszy od waszego! Cisza ogromna zaległa w tej chwili salę zamkową, bowiem wielkie wszystkim się wydało zuchwalstwo wdowy Ofki, gdy naraz rozległ się głos spod sklepienia: - Rex Auguste, iudica iuste! (Królu Auguście, sądź sprawiedliwie.) Spojrzeli wszyscy w górę i ujrzeli ze zdumieniem otwarte i poruszające się jeszcze wargi jednej z rzeźbionych głów. Przyjęli wtedy z pokorą to niezwykłe świadectwo król i sędziowie i nie tylko uwolnili Ofkę, ale jeszcze z królewskiej szkatuły otrzymała jako odszkodowanie za krzywdzące posądzenie sakiewkę pełną srebrnych monet. Nie jest to zupełnie pewne, która z głów rzeźbionych odezwała się wtedy w obronie skrzywdzonej kobiety. To jest jednak pewne, iż ręka artysty, który je rzeźbił, tchnęła w nie tyle życia, że każda z nich zda się rozumieć ludzkie sprawy. I stąd być może powstała ta legenda.
|