Rozdział V
Dzień w Canterlocie.
Po skończonej rozmowie z Celestią, poprosiłem wszystkich włącznie z księżniczkami o wyjście ponieważ razem z Magdą chcieliśmy pobyć trochę sami, na całe szczęście nic już mojemu życiu ani zdrowiu nie zagrażało. I wtedy zaczęła się litania... Magda podeszła do mnie i z surowym wzrokiem zaczęła.
-Powiedz mi coś ty sobie myślał, czy ty wiesz co myśmy tu przeżywali? Ile łez żeśmy wylali włącznie z księżniczkami, już myśleliśmy że nigdy cię nie zobaczymy, lekarz pałacowy powiedział, że to cud dlaczego żyjesz, przecież mamy...mieć dziecko...nie, nie rozumiem co ty chciałeś pokazać, że potrafisz się bić czy co? Po tych słowach zacząłem szlochać, ponieważ teraz dopiero dotarło do mnie co by się stało gdybym nie przeżył, nasze dziecko pewnie by myślało, że jego lub jej ojciec był bohaterem, ale tak naprawdę to w tym by nie było niczego bohaterskiego, tylko chęć pokazania że umie się walczyć. To nie jest bohaterstwo, to jest ludzka głupota, której ciężko jest się przeciwstawić. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Magdy.
-Daniel ja ciebie kocham najmocniej jak potrafię i ciebie proszę nie rób mi tego więcej, nie rób tego więcej dla nas, rozumiesz, ja ciebie proszę chcę jeszcze z tobą wyjść za mąż, wychować nasze dziecko oraz spokojnie żyć jak prawdziwa rodzina.
-Słonko ja przepraszam, ja naprawdę nie chciałem aby to tak się potoczyło, nie wiem co wtedy we mnie wstąpiło, ale najprawdopodobniej to była głupota, która zachowała mi się z czasów kiedy byłem jeszcze człowiekiem. Lecz teraz dostaliśmy nową szansę i proszę cię wybacz mi to co uczyniłem.
-Wybaczam ci ty mój głuptasie, ale nie licz, że kara cię nie ominie. Po tych słowach zaczęła się do mnie zbliżać z seksownym spojrzeniem, teraz mogłem się tylko domyślić o co jej chodzi. Nagle jej róg zaczął, świecić? Od kiedy ona zna magię? Zdjęła ze mnie kołdrę i wszystkie bandaże odkrywając coś... gotowego do przyjmowania i wypełniania rozkazów. Dziwne... po ranach nie było nawet śladu, które by wskazywały na jakie kolwiek obrażenia. Moje białe szczęście wskoczyło na łoże i dalej z spojrzeniem pełnym podniecenia spojrzała się na żołnierza, potem na mnie.
-Piękny ten twój sprzęcik. Zobaczymy co potrafi, lecz najpierw trochę spokojniej. Następnie było trochę rozkoszy cielesnych i kilka również miłych rzeczy. Naprawdę było to coś innego niż na Ziemi, było takie pełne uczucia i miłości, która nas oboje połączyła i dała życie nowemu potomkowi. Trwało to chyba z dziesięć albo dziesięć minut, lecz były one dla mnie wiecznością, która mogła by trwać dalej i dalej... Spokojnie bez pośpiechu zacząłem lizać jej róg, przy czym delikatnie zaczęła stękać, najwyraźniej sprawiało jej to przyjemność, co mnie jeszcze bardziej ucieszyło. Teraz weszliśmy na wyższy level, na który tak czekaliśmy tam to się działo, oj działo.
-Zapomniałam ci powiedzieć, będziemy mieć dziewczynkę. Ta wiadomość mnie na chwilę uziemiła, lecz po chwili, tryskałem radością jak nigdy przedtem. Zawsze chciałem mieć dziewczynkę, teraz moje marzenie ma szansę się spełnić.
-Naprawdę będziemy mieć dziewczynkę? Spytałem cały rozpromieniony.
-Tak! Księżniczka Celestia zaproponowała mi, że sprawdzi płeć dziecka za pomocą magii. Powiedziała z ogromnym szczęściem Magda.
W tej właśnie chwili delikatnie pocałowałem brzuszek, w którym znajdowała się nasza córeczka, następnie delikatnie przytuliłem się do naszego skarbu i słuchałem co tam psoci u swojej mamy w brzuchu, można było wyczuć nawet delikatny ruch, którym byłem wielce zafascynowany, oraz byłem niezmiernie dumny ponieważ to było moje dziecko.
-Rośnij nasza mała córeczko. Powiedziałem do naszego szczęścia.
-Skarbie? Wymyśliłeś może imię dla naszej córeczki? Spytała się Madzia.
-Hmmm... Pomyślmy, może najpierw wymyślmy imię dla siebie. Powiedziałem, bo rzeczywiście, nie mieliśmy jeszcze nowych imion. Nazwy imion, w Equestrii mają znaczenie swojego zainteresowania, umaszczenia, lub CM oraz kilku innych czynników.
-Czyli tak, ja lubię mechanikę samochodową, ale w Equestrii nie ma samochodów, chwila... lubię również muzykę, albo inaczej ją uwielbiam. Pomyślmy, muzyka, muzyka...Hmmm. Lubię głośną muzykę, taką dość twardą z niezłym basem, oraz spokojną, do tego trza również doliczyć Fandom MLP.
-Dobra czyli tak lubię głośną muzykę, to będzie coś z muzyką związanego, może... Loud, Loud... wiem Loud Music, właśnie! Pasuje idealnie, co o tym myślisz kochanie?
-Nawet, nawet teraz ja muszę pomyśleć, czyli tak, jestem spokojna, lubię pomagać innym w miarę możliwości, jeśli mogę to biorę udział w akcjach charytatywnych, czyli coś związanego z pomocą innym, chyba wiem jakie sobie imię wybiorę.
-Jakie? Spytałem zaciekawiony.
-Kiedyś wymyśliłam sobie imię, dla mojej lalki jak byłam mała, i wiesz jak ono brzmi? Spytała się Magda.
-Nie mam bladego pojęcia. Odpowiedziałem ponieważ taka była prawda.
-Daimond Heart. Powiedziała Madzia z uśmiechem na twarzy.
-Ładnie, mi to się podoba. Jak to powiedziałem to lekko się zarumieniła. Jak to zobaczyłem to zacząłem się lekko śmiać, przez co Daimond lekko się oburzyła.
-Co cię tak śmieszy? Spytała się Daimond.
-Piękny ten rumieniec ci wyskoczył słonko. Przez to co powiedziałem to moje białe szczęście się spaliło rumieńcem.
-Przestań Loud. Powiedziała zawstydzona Daimond.
-Kochanie przy mnie nie musisz się wstydzić, dobrze? Podniosłem ją lekko na duchu.
-Dobrze, postaram się nie zawstydzać.
-A co z imieniem dla naszego skarbu? Spytałem się.
-O tym może pomyślimy później jak załatwimy resztę spraw.
-Kurcze, jedno mnie nie pokoi, czy nasz dom będzie umeblowany, bo jak nie to ciężko będzie tam żyć normalnie, i proszę Celestię aby to nie były żadne takie chłodne meble, bo takich to za bardzo nie lubię, wiesz o tym. Powiedziałem z lekkim strachem, lub zmartwieniem zależy jak ktoś to zinterpretuje. Ciężko będzie umeblować puste mieszkanie, a Celestii nie mogę przecież prosić aby nam nowe załatwiła, ponieważ i tak bardzo dużo dla nas uczyniła. Nagle z zamyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi, które niemiłosiernie skrzypiały, jak je się otwierało lub zamykało. Do pokoju weszła Księżniczka Luna, z swoją pokerową miną nie do rozgryzienia.
-Daniel moja siostra chciała by się z tobą zobaczyć, ciebie również prosi o przybycie Magdo. Powiedziała zmęczonym głosem, już wiem co ci jest moja droga.
-Oczywiście, już idziemy. Odparłem.
-Księżniczko jeśli mogę, po co wzywa nas twoja siostra? Spytałem się.
-Musisz wypełnić wszystkie dokumenty związane z mieszkaniem oraz dotacjami. Nie jak ja tego nienawidzę, tej papierkowej roboty, ale niestety jak trzeba to trzeba. Gdy tak szliśmy to razem z Magdą podziwialiśmy zdobienia i styl w jakim jest wykonany pałac. Z zewnątrz był cały biały i miał kolorowe zdobienia. Lecz wewnątrz pałacu był istny przepych, wszędzie mnóstwo różnego typu zdobienia ze złota, srebra oraz wielu innych metali, które są dla mnie w ogóle nie znane. Podłoga jest tu również wysadzana sześciokątnymi kafelkami wykonanymi chyba z marmuru lub innego materiału. Po chwili doszliśmy do wielkich drzwi z bardzo grubego drewna i zdobionymi różnymi minerałami, oraz metalami szlachetnymi, z złotą okrągłą klamką. Luna otworzyła drzwi i weszliśmy do środka, było to ogromne pomieszczenie o wielkości chyba z czterystu metrów kwadratowych, gdzie również nie brakowało różnorakich zdobień. Lecz tu był czerwony dywan na którym stał bardzo długi lecz dość niski stół, był pięknie udekorowany różnymi ozdobami, kwiatami, a na obrusie widniały wizerunki słońca i księżyca. Kawałek dalej na podwyższeniu do którego prowadziło kilka stopni stały dwa trony wykonane z złota i obszywane różnymi delikatnymi materiałami, jeden był cały złoty z białymi materiałami a drugi był granatowy, z czarnymi obszywkami, które wspaniale odbijały światło słońca, które wpadało przez kilka ogromnych okien z witrażami. Jeden z witraży przedstawiał Twilight i jej przyjaciółki pokonujące Nightmare Moon, drugi przedstawiał jak te same bohaterki pokonują Discorda. Podeszdliśmy do tronu i się pokłoniliśmy.
-Witajcie ponownie moi goście, jak się czujesz Daniel?
-Dużo lepiej, dziękuję za czas oraz wysiłek poświęcony na przywrócenie mi sił.
-Cała przyjemność po naszej stronie. To co uczyniłeś było bardzo szlachetne, ponieważ uratowałeś życie dwóm naszym poddanym za co jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni, lecz popełniłeś również ogromny błąd. Pomyśl co by się stało gdybyśmy się nie zjawili tak szybko. chyba wiesz co mam na myśli. Powiedziała starsza z sióstr.
-Oczywiście. Odpowiedziałem.
-Moja siostra chyba cię wprowadziła, dlaczego was sprowadziłam do sali tronowej. Prawda Luno?
-Oczywiście siostro. Powiedziałam im, że trzeba podpisać dokumenty dotyczące zasiłku oraz mieszkania. Odpowiedziała Luna.
-Dobrze więc chodź za mną Daniel. Powiedziała Celestia. Ruszyłem za Księżniczką przez dość wąski korytarz, lecz bardzo długi, w czasie przechadzki Tia opowiedziała mi co nieco o Equestrii oraz o panujących tu zwyczajach. Były one bardzo zbliżone do tych na Ziemi. Tylko kilkoma szczegółami się różniły. Po kilkunastu minutach doszliśmy do niewielkich drzwi, których strzegło czterech wielkich strażników, odzianych w złote zbroje i posiadający włócznie jako broń. Weszliśmy do środka niewielkiego pokoju, gdzie był kominek, w którym miło strzelał ogień.
-Usiądź proszę, tutaj mamy dokumenty dotyczące waszego przyszłego mieszkania oraz dotacji w wysokości dwustu bitów na miesiąc. Mniemam, że jeszcze nie poznałeś naszego języka. Tak?
-Niestety nie myli się księżniczka, ale chcę się jak najszybciej nauczyć podstaw u Twilight, a później nauczymy się magii.
-Bardzo mnie to cieszy, że chcesz się uczyć naszego języka, oraz magii, ale przejdźmy do tematu naszej rozmowy, ja ci będę czytała regulamin, a ty będziesz słuchał, podpisywać będę również ja. Rozumiesz?.
-Oczywiście Księżniczko.
-Dobrze więc zaczynajmy. Następnie Celestia zaczęła czytać kartka po kartce, umowy i nagle się zatrzymała.
-Dobrze teraz podpis...
-Przepraszam, że przerywam Księżniczko, czy mogę się coś spytać?
-Oczywiście, o co chodzi?
-Otóż jeśli się nie mylę chcesz mnie podpisać jako Daniel, tak?
-Tak, a coś nie tak?
-Otóż Ja i Magda wybraliśmy sobie nowe imiona pasujące do klimatu Equestrii, otóż moje imię brzmi Loud Miusic, a Magdy, Daimond Heart.
-Czyli mam rozumieć żeby cię podpisać nowym imieniem, tak?
-Oczywiście. Po godzinie spędzonej na podpisywaniu różnych dokumętów, w końcu był koniec tego cholernego zadania z dokumętami.
-Księżniczko, jaką mamy dziś datę? Spytałem się mocno zaciekawiony, ponieważ widziałem, że na dworze jest biało.
-Dziś mamy drugi grudnia tysiąc pierwszego roku, jeśli to cię interesuje, a po co ci ta informacja, jeśli można wiedzieć.
-Otóż do kilku rzeczy, jedna to poznanie daty, druga to, to że za osiem dni mam szesnaste urodziny, a za osiemnaście dni urodziny ma Daimond Heart.
-Czyli mniemam, że cieszy cię ta wiadomość.
-Jeszcze nie wiesz jak Księżniczko. Po kilku minutach doszliśmy do sali tronowej, gdzie słyszałem jak Daimond razem z Luną śmieją się ze swoich śmiesznych wpadek z przeszłości.
-No to co Loud? Pora się pożegnać.
-No niestety, fajnie było ale się skończyło, ale teraz trzeba odwiedzić swój mały kąt.
-Oczywiście, do zobaczenia Loud Miusic i Daimond Heart i zapraszam ponownie.
-Do zobaczenia Księżniczko Celestio i Księżniczko Luno. Po pożegnaniu gwardzista kazał mi zamknąć oczy, z rozkazu księżniczek, podobno ma to być żart...