CZYTAM, WIĘC JESTEM.
Mam na imię Julia i chciałabym opowiedzieć pewną historię, która całkowicie odmieniła moje życie.Jeszcze niedawno byłam nastolatką, która prowadziła intensywne życie towarzyskie. Zadawałam się z różnymi ludźmi w różnym wieku: w moim i ze starszymi, nawet o dwadzieścia lat. Niektórzy byli młodsi, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Jednak lepiej dogadywałam się ze starszymi. Oni znali życie, tak samo, jak ja. Ludzie uważali mnie za trudną, nieodpowiedzialną dziewczynę. Owszem, zdarzało mi się czasami nie dotrzymywać słowa, ale nie robiłam tego specjalnie. Przez sąsiadów i rodziców spostrzegana byłam jak margines społeczny. Zaczynałam być tak naznaczona. W końcu zaczęłam dawać dowody i preteksty dorosłym do tego, że naprawdę jestem taka zła. Zaczęłam buntować się przeciwko szkole, nauczycielom, rodzicom, władzy i prawu. Coraz częściej chodziłam pijana, nie słuchałam rodziców i nauczycieli w szkole. Przez moje zachowanie byłam prawie codziennie spisywana przez policję. Policjanci jednego z pobliskich komisariatów znali już moje wybryki na pamięć. Zaczęłam nie wracać do domu na noc. W końcu do domu przychodziłam tylko, aby się umyć i przebrać. Rodzice kompletnie przestali dawać sobie ze mną w jakikolwiek sposób radę. Byli
zupełnie bezradni. W końcu przestałam wracać do domu. Tak minęło kilka miesięcy. Postanowiłam ich odwiedzić w pewien zimowy poranek. Zbliżały się święta. Weszłam na ósme piętro. W mieszkaniu wszędzie leżały pety i butelki po tanim alkoholu. Dookoła było siwo i czuć było dym z papierosów. Byłam w szoku. To miejsce w ogóle nie przypominało mieszkania, w którym się wychowałam. Jedno wiedziałam, ten dom w tamtej chwili to na pewno nie był Eden. W pokoju zastałam matkę. Ojca nie było. Przez dłuższą chwilę w milczeniu patrzyłam na jej zapłakane policzki.
- Mamusiu. Co ci się stało? Dlaczego płaczesz? - zapytałam.
- Pobił mnie.
- Kto?
- Ojciec.
W tamtym momencie nie wierzyłam własnym uszom. Nie wiedziałam, co mam robić. Rozmawiałam jeszcze przez chwilę z matką. Okazało się, że ojciec rzucił pracę i całymi dniami pije. Był alkoholikiem, który często wszczynał awantury. Teraz sąsiedzi uważali nas za kompletną patologię. Po tej rozmowie wyszłam z domu. Po raz pierwszy od bardzo dawna płakałam. Czułam się zagubiona. Wiedziałam, że wszystko robię nie tak, ale jednak brnęłam w to dalej. Spacerując uliczkami śródmieścia spotkałam Krystiana. W jednej chwili opowiedziałam mu o sytuacji, jaką zastałam w domu. Był pierwszą osobą, której się zwierzyłam. Wcześniej nie mówiłam znajomym o moich problemach. Uważałam, że i tak ich to nie obchodzi, poza tym każdy z nich ma przecież własne sprawy. Nie myślałam, że mogliby mi jakoś pomóc. Od razu zrobiło mi się lżej na sercu, gdy wygadałam się Krystianowi. Nie mógł powiedzieć, że nie znam życia, pomimo tak młodego wieku. Tego dnia byłam bardzo przybita i po raz pierwszy w życiu dałam się namówić Krystianowi. Wzięłam kokainę. Następnego dnia obudziłam się na klatce. Od tej pory często spałam na klatkach schodowych albo u znajomych. Stałam się piętnastoletnią narkomanką. Upłynęło kilka tygodni od Nowego Roku. Każdy dzień był taki sam. Zwykła codzienność, niezwykła udręka, monotonia. Znowu postanowiłam odwiedzić mój dom
rodzinny. W mieszkaniu panowała niezwykła cisza. Matka siedziała nieruchomo, wbita w fotel. Cały czas milczała, tępo wpatrując się w ścianę.
- Co tam u was słychać? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Nie żyje. Ojciec nie żyje - powiedziała ponuro matka.
W jednej chwili sparaliżował mnie ból, ale pomyślałam, że może dobrze się stało. Zaczęłam jej tłumaczyć, że wszystko będzie dobrze, że zaczniemy teraz życie od nowa, ale ona nie słuchała. Zaczęła na mnie krzyczeć i za wszystko obwiniać. Za Jego śmierć też. Nie mogłam tego już dłużej słuchać i wybiegłam z mieszkania. Chciało mi się płakać... Wychodząc od matki, pomyślałam o Krystianie. Musiałam pójść do niego. Czułam się wszystkiemu winna. Chciałam zapomnieć: o bólu, samotności, odrzuceniu. Chciałam zaćpać się, na śmierć. Gdy tak szłam, potargana, uliczkami śródmieścia, nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka. Przeprosił za gapiostwo. Tłumaczył, że zaczytał się w książce. Całkiem jak „Michaś” Iwaszkiewicza. Wydawał się całkiem sympatyczny. Zaczęliśmy rozmawiać. Pokazał mi tę książkę. Było to wydanie „My dzieci z Dworca ZOO”. Jacek, bo tak miał na imię, tak ciekawie opowiadał o losach Christiane F., że nagle zapragnęłam pójść do biblioteki i wypożyczyć tę książkę. Czytałam ją dokładnie przez dwa dni. Nagle doznałam jakiegoś oświecenia. Zrozumiałam, że jestem jeszcze młoda, całe życie przede mną. Nie mogę go tak po prostu zmarnować. Mogłam jeszcze odwrócić mój los. Wypożyczyłam z biblioteki jeszcze drugą, trzecią i kolejną książkę. Zaczytywałam się w nich. To one były teraz moim drogowskazem życiowym. Dzięki nim porzuciłam narkotyki i Krystiana. Wróciłam także do domu rodzinnego. Zbliżał się koniec roku szkolnego. Nie zdałam – trudno. Nie mogłam zdać przecież. Ale życie przede mną. Przeniosłam się do innej szkoły. W obecnej wszystko przypominało mi o moim dotychczasowym życiu, a ja zamierzałam wziąć się za siebie.
Mijały dni, noce, tygodnie, miesiące. Cały ten czas dużo czytałam. Czytanie wręcz stało się moją pasją. Coraz częściej także pomagałam mamie i… zaczęłam pisać własny pamiętnik. Szkołę ukończyłam z bardzo dobrym wynikiem. Chciałam się dalej kształcić i w związku z tym złożyłam dokumenty na psychologię. Studiuję zaocznie, aby odciążyć finansowo matkę zaczęłam dorabiać w publicznej bibliotece osiedlowej. Pracuje tam pewien młody mężczyzna, który polecił mi kiedyś pewną książkę. Zaczęłam prywatnie spotykać się z nim po pracy. Kiedyś, podczas spaceru, spotkałam Krystiana. Wyglądał strasznie: brudny, w poszarpanym ubraniu, śmierdział na kilometr. Nie poznał mnie. Poczułam się głupio. Pomyślałam: ja też dziś mogłabym tak wyglądać. Długo nie mogłam zapomnieć o tym spotkaniu.
Obecnie jestem silną, pewną siebie i zdecydowaną kobietą. Mam wszystko. Od niedawna na spacery po uliczkach śródmieścia chodzę z moim mężem, który podziela moją czytelniczą pasję. Dzisiaj śmiało mogę stwierdzić, że to ona uratowała mi życie. Dzięki niej odizolowałam się od towarzystwa, które mnie zdemoralizowało i wyszłam z nałogu.
Czytam, więc jestem.
Julka Pluta kl. III D