Published using Google Docs
Rozdział 6
Updated automatically every 5 minutes

Rozdział 6

-Poczęstujcie się- zachęcił Discord, wyciągając w stronę kucyków popcorn.

Widząc brak reakcji, wzruszył ramionami i ponownie zaczął chrupać prażoną kukurydzę.

-Czyżbyście coś ode mnie chciały?- zapytał.

-To raczej ty czegoś chcesz, skoro się tu pojawiłeś- odparła Twilight.

-Ja się tu pojawiłem? No cóż może to i prawda- wzruszył ramionami -Ale to raczej wy chcecie, się dowiedzieć, gdzie można znaleźć Chrysalis...

-Dobra, daruj sobie tą gadkę- przerwała zniecierpliwiona Applejack -Po prostu nam powiedz, gdzie i już.

-Może powiem, a może nie- odparł tajemniczo Discord.

Twilight przewróciła oczami.

-A więc co chcesz w zamian?- spytała

-I to jest właściwe podejście- ucieszył się wielbiciel Chaosu -Hm... Mógłbym zarządać wszystkiego, a wy i tak musiałybyście się zgodzić, żeby ratować przyjaciółkę, prawda?

Twilight nie odpowiedziała, choć zdawała sobie sprawę z tego, że Discord ma rację.

-Więc czego chcesz?- spytała Applejack.

-Powiedzmy, że na razie nic. Ale!- Pan Chaosu uniósł palec -Gdy będzie po wszystkim, odbiorę zapłatę.

Twilight spojrzała na przyjaciółki.

-Zgoda- powiedziała -Gdzie jest Chrysalis?

-W swojej kryjówce- odparł Discord i zniknął.

-Ale gdzie to jest? TY OSZUŚCIE!- krzyknęła Rarity.

Discord otworzył drzwi do biblioteki i wszedł do środka.

-Hej! Niby kogo nazywacie oszustem?

-Ciebie ty draniu!- doskoczyła do niego Applejack.

-Same tego chciałyście- wielbiciel Chaosu pstryknął palcami i piątka kucyków zniknęła.

* * *

Rainbow Dash usłyszała jakiś odgłos i otworzyła oczy. Dalej znajdowała się w klatce. Wiedziała, że jest w jakiejś sali, jednak drobne światełko nie pozwalało jej zorientować się jak duża ona jest. Wstała i spróbowała poruszyć zranionym wcześniej skrzydłem. "Boli" pomyślała. Nie nadawała się teraz do latania, ale w końcu znajdowała się w zamknięciu.

Ponownie usłyszała jakiś odgłos. To była Chrysalis.

-Namyśliłaś się?- zapytała.

Dash kiwnęła głową.

-Tak i zastanawiam się czy wiesz, że jeśli zgodzę się Ci pomóc, to nie będę już Elementem Lojalności. Więc po co Ci to wtedy? Twoje rozumowanie nie ma sensu.

Królowa Podmieńców spojrzała na nią zaskoczona. Przez chwilę myślała nad tym co powiedziała pegazica. Istotne, miała rację. Ale Chrysalis szybko wpadła na inny pomysł. Trzeba było to tylko dobrze rozegrać...-

To już i tak bez znaczenia- powiedziała -Postanowiłam Cię wypuścić.

Rainbow spojrzała się podejrzliwie.

-Naprawdę. Ale będziesz miała wobec mnie dług wdzięczności. Za uratowanie Ci życia.

-Szkoda tylko, że nie wierzę w żadne twoje słowo- odparowała Dash.

-A powinnaś. Bo wcale nie kłamię- Chrysalis spojrzała jej głęboko w oczy.

Świat wokół Rainbow zawirował. Ostatnio doświadczała tego nader często. Gdy się ocknęła, zobaczyła, że znajduje się na zboczu góry, koło wejścia do jakiejś jaskini.

"No dobra, gdzie ja jestem?" zastanowiła się. Po namyśla postanowiła wejść na szczyt góry. Nie była to wcale daleka droga, dlatego już po kilku minutach pegazica była u celu. Rozejrzała się dookoła. Górę otaczał gęsty las, w oddali zauważyła jakieś wieże.

"Canterlot!"

Rainbow oceniła odległość. Jeśli poleciałaby maksymalnie szybko, byłaby tam za godzinę, może dwie. Niestety- nie mogła latać. Jedynym sposobem było pójść tam na własnych kopytach. Nie namyślając się długo, Dash ruszyła w dół zbocza i już kilka minut później zagłębiła się w las.

* * *

Twilight rozejrzała się dookoła. Gdzie też przeniósł je Discord? Znajdowały się u podnóża jakiejś góry.

-Wszystkie jesteście całe?- zapytała.

-Chyba tak- odparła Applejack- Wchodzimy tam?

-Nie widzę innej możliwości- Twilight spojrzała w otaczający górę las.

Po kilkunastu minutach dotarły na skalną półkę. Postanowiły tam odpocząć, jednak Pinkie od razu zauważyła, że znajduje się tu jaskinia.

-Tylko n-nie mówcie ż-że t-ta-tam wejdziemy- wyszeptała Fluttershy, chowając się za Rarity.

-Ależ kochana, nie ma się czego obawiać!- biała klacz starała się uspokoić przyjaciółkę.

Tymczasem Twilight podeszła do wejścia jaskini.

-Myślisz, że to tutaj?- spytała Applejack, podchodząc do fioletowej klaczy.

-Możliwe...

-Wchodzimy?

-Nie!- krzyknęł żółty pegaz.

-Musimy Fluttershy!- powiedziała Pinkie -Trzeba uratować Dashie!

-No do-dobrze... Skoro t-trzeba...- wyszeptała lękliwa klacz.

Razem weszły do ciemnego wnętrza jaskini. Twilight wyczarowała małe światełko, które podążało za nimi. Po jakimś czasie jaskinia zamieniła się w kamienny korytarz. Na jego końcu znajdowało się duże pomieszczenie, oświetlone tylko kilkoma świecami stojącymi na samym środku sali. Całość tworzyła mroczny nastrój, zwłaszcza, że nie można było się zorientować w jak dużym pomieszczeniu się znalzło, gdyż w panujących ciemnościach nie było widać ścian.

-Wracajmy...- pisnęła cicho Fluttershy.

-Nie możemy- odparła Twilight szeptem.

Nagle w jednej chwili całą salę zalało światło i Chrysalis spojrzała zdziwiona na nieproszonych gości.

-Jak wy... A zresztą nie ważne- podeszła do grupki przyjaciółek -Zdumiewające jak łatwo mogłabym się was teraz pozbyć raz na zawsze...

-Co zrobiłaś z Rainbow?- krzyknęła Applejack.

-Wypuściłam ją.

-Aaa! Ty potworze!- wrzasnęła Rarity -Jak m... Znaczy się, co?! Wypuściłaś?!

-Taak...- Chrysalis uśmiechnęła się.Kucyki zaczęły powoli wycofywać się do wyjścia.

-Nie myślcie, że was tak wypuszczę- zaśmiała się Królowa Podmieńców -Owszem, mogę to zrobić, ale będziecie mi winne drobną przysługę...

-Jaką?- zapytała ostrożnie Applejack.

-Dowiecie się w swoim czasie...- Chrysalis pokazała zęby w szyderczym uśmiechu.

Twilight znowu zaczęła wycofywać sięz sali, a za nią reszta przyjaciółek. Królowa Podmieńców nie próbowała ich zatrzymać.

* * *

Rainbow Dash biegła truchtem po leśnej ścieżce. Była wymęczona, ale nie chciała się zatrzymywać. Przebyła już konkretny kawałek drogi. Ciężko oddychała, a w brzuchu burczało jej z głodu. Dopiero po dłuższym czasie zatrzymała się na odpoczynek. Stanęła na polance, przy której płynął strumyk. Kilka kroków dalej znajdował się wielki głaz, a koło niego niewielki dołek. Dash napiła się ze strumyka i pozbierała trochę patyków. Było już późne popołudnie i chciała zrobić ognisko, przy którym mogłaby się ogrzać. Ułożyła suche gałązki i zaczęła pocierać o siebie dwa patyki.

"Applejack to się udawało" pomyślała.

Po dosyć długich manipulacjach udało się jej rozpalić ognisko. Ułożyła się w dołku, pod głazem, oparła głowę na kopytkach i wpatrzyła się w tańczące płomienie.

* * *

Twilight i jej przyjaciółki wyszły z jaskini. Na zewnątrz czekało na nie kilka kucyków... Zombie.

-Biegiem!- krzyknęła Applejack i zaczęły uciekać w dół zbocza.

-Szybciej!- krzyknęła Twilight widząc zbliżający się pościg.

Dotarły do podnóża góry i skierowały się w las. Fluttershy wzbiła się w powietrze, nie mogąc nadążyć za resztą.

-Rozdzielmy się!- rzuciła Applejack i odbiła w lewo.

Pinkie ruszyła za nią, jednak szybko się zgubiła. Postanowiła po prostu biec do przodu.W efekcie po kilkunasto minutowym biegu, tylko Twilight i Rarity trzymały się razem.

-Zgubiłyśmy je- powiedziała biała klacz, ciężko dysząc.

-Tak. Podobnie jak Applejack, Pinkie i Fluttershy

-Ja jestem tutaj!- odezwał się z góry żółty pegaz.

-A reszta?- spytała Twilight

-Nie wiem...

* * *

Tymczasem Applejack dalej biegła, starając się uciec kucykom zombie. Kluczyła wśród drzew i przebijała przez zarośla, ale pościg trwał. Klacz dojrzała w oddali duży głaz i przyszedł jej do głowy doskonały pomysł. Biegła wprost na niego i w ostatniej chwili podskoczyła, przelatując nad nim. Upadła po drugiej stronie, a dwa pierwsze zombie roztrzaskały się na kamieniu. Trzeci zdążył zwolnić i ominąć przeszkodę. Applejack przeskoczyła nad strumieniem i jednym z kopyt wylądowała na mokrym kamieniu. Poślizgnęła się i upadła. Poczuła ból w nodze, a tymczasem ostatni przeciwnik był coraz bliżej. Cios niebieskich kopyt wyrzuciło go w powietrze. Z hukiem uderzył w drzewo.

-Rainbow?- zapytała pomarańczowa klacz.

-Applejack?- zdziwiła się pegazica.

-Wygląda na to, że mnie uratowałaś. Dzięki.

Spróbowała wstać i poczuła ból.

-Ała. Chyba uszkodziłam kopyto- powiedziała.

Dash pomogła jej podnieść i podejść do ogniska. Obok znajdowało się legowisko przyszykowane przez pegazicę.

-Połóż się- poleciła Rainbow -Właściwie, skąd się tutaj wziełaś?

Applejack po krótce opowiedziała jej o liście, propozycji Discorda, wizycie u Chrysalis oraz ucieczce przed zombie.

-W końcu mamy chwilę, żeby pogadać...

Dash skinęła głową.

-Właściwie, skąd wiedziałaś jak i skąd zdobyć tamtą broń?- zapytała Applejack.

-Pamiętasz jak kiedyś przez przypadek Twi przeniosła mnie do innego świata, a ja byłam tam 15 lat, podczas gdy u nas minęło raptem 15 dni?- zaczęła pegazica.

Pomarańczowa klacz przytaknęła.

-Trafiłam tam później jeszcze raz. No, to wyobraź sobie, że znalazłam taką świecącą, unoszącą się w powietrzu dziurę która wciągnęła mnie i wylądowałam w tym dziwnym świecie... Twilight go pamięta, bo sama przecież mnie stamtąd wyciągała... I tam właśnie znalazłam się w okolicy siedziby Gwardii-czy-co-to-tam-było tych dwunożnych stworów i widziałam jak sobie trenują. Mówię Ci, patrzyłam z otwartym pyszczkiem! A potem były chyba jakieś manewry, i takie ogromne metalowe ustrojstwa latały tam tak szybko, że nawet ja bym nie nadążyła...

No, w każdym razie po dwóch dniach poleciałam gdzie indziej i tam zaczekałam u pewnego miłego młodzieńca na Twilight. Wydawał się mnie znać, ale co ja tam mogę wiedzieć... Z tego co pamiętam zwał się chyba... Foley?- opisała dokładnie Rainbow.

Applejack spojrzała w niebo.

-Wiesz co, prześpię się- powiedziała ziewając.

-Dobranoc- odpowiedziała tęczowogrzywa.